- Cześć Dagmaruuś. Pięknie dziś wyglądasz... - Winiar strzelał wszelakie komplementy, które według niego, miały uchronić przed ochrzanieniem.
- Dlaczego. Zbiłeś. Mój. Wazon. - Dagmara nie mogła wytrzymać. To było widać. Miałam wrażenie, że zaraz rzuci się na niego i wydrapie mu oczy. Postanowiłam wyjść z domu, bo wkońcu Nawrocki prosił mnie, żebym do niego wpadła. W ostatniej chwili podbiegł do mnie Oliwier i zabrałam go ze sobą, i chyba powinnam być z siebie dumna, bo biedne dziecko nie będzie musiało patrzeć jak jego ojciec umiera.
- Dzień dobry, prosił mnie Pan do siebie. - uśmiechnęłam się szeroko, gdy stanęłam w drzwiach siedziby trenera.
- A tak, musisz podpisać umowę, no nie? - podał mi kartkę, podpisałam i wtedy właśnie usłyszeliśmy trzask.
- Oli. - powiedzieliśmy równocześnie, znudzonym głosem. Pobiegłam za Panem Jackiem do pokoju, wypełnionego medalami, pucharami i dyplomami. Oliwier klękał przy rozbitym szkle.
- Winiarskii! - wydarł się mężczyzna. Miał to chyba opanowane do perfekcji, bo nie pierwszy raz musiał krzyczeć to nazwisko. - Ostatnim razem to był jakiś nieważny dyplom, ale to jest pierwszy puchar, który zdobyłem z drużyną! - prawie płakał nad przedmiotem.
- Przepraszam za niego, serio... - powiedziałam, kiedy powróciła mi mowa.
- Nie, spokojnie... Winiarscy już tak mają... to nie jest pierwszy rozwalony przedmiot przez Oliwiera albo Michała... Nie ma sprawy. - natychmiast zabrałam Oliego i wyszliśmy z budynku. Nie wiedziałam, czy wrócić z nim do domu, czy też nie. Dagmara zatarła już ślady zbrodni? Chyba niee.
- Idziemy do KFC? - zapytałam. W odpowiedzi usłyszałam kilkakrotne 'tak' i ruszyliśmy w stronę knajpki.
Tymczasem, u Winiara. Tak, przeżył. Cudem, ale przeżył...
Było ostro, serio, nigdy więcej nie zbiję wazonu Dagmary. Albo inaczej: nigdy więcej Plińskiego u mnie w domu, bo tego, że niczego nie zbiję, nie mogę obiecać. To jest już taka nasza rodzinna tradycja. Zawsze coś musimy zbić.
- Idę się przejść... - poinformowałem żonę, bo wolałem więcej nie podpadać. Nie odpowiedziała. Może to i dobrze. Po drodze do parku, spotkałem Karola i Zatora. Nie pytajcie, dlaczego chodzą razem do parku, bo nie znam na to odpowiedzi i nie chcę znać. Mogę wam tylko powiedzieć, że na 100 % nie są gejami, ale skąd mam takie informacje to już pozostawię sobię.
- Cześć Misiek, przeżyłeś? - zapytał mnie Paweł, szczerząc się.
- Nie. - odpowiedziałem, przewracając ślepiami. Tymi moimi, pięknymi ślepkami... Ech, i ta moja skromność... - a wy co, namierzacie? - mrugnąłem do nich okiem.
- Nie, szukałem Majki... - posmutniał Karol. No dobra, to teraz już wiecie; Kłosik zakochał się w Majce. To takie piękne, że aż mógłbym rzygnąć. Nie musicie mówić, że jestem kulturalny, bo to też wiem.
- A ja chyba nawet wiem, gdzie ona może być... - powiedziałem, bo przypomniałem sobie, że przecież miała wpaść do Nawrockiego.
A niczego nieświadoma Maja...
Odprowadziłam młodego do domu, w którym tak na marginesie nie było Winiara (O.o). A jednak... Wiem, że powinnam teraz zbierać na kwiaty i czarne ciuchy, żeby przeżywać żałobę, ale jednak coś skusiło mnie, żeby pójść na halę i potańczyć. Dlaczego?! Ja, potańczyć?! Wzięłam torbę treningową, ciemne włosy związałam w kucyka, ubrałam biały T-shirt, krótkie spodnie, które zawsze biorę na trening, na nie jeszcze długie spodnie, bo wkońcu była zima i wybiegłam z domu. Weszłam na halę, na której zazwyczaj trenują siatkarze. Puściłam muzykę z komórki... No co? Nie jestem Igłą, żeby wszędzie brać ze sobą Bumboxa...
Zaczęłam tańczyć hip hop, sama nie wiem czemu, bo akurat ten układ miałyśmy z jakiś dobry rok temu. Nie miałam pojęcia, dlaczego taniec sprawia mi tyle radości, skoro nigdy go nie lubiłam.
Wini, Karol, Zator ( oczami Kłosa).
- Jesteś pewien, że ona gdzieś tu będzie? - skrzywiłem się - tu chyba jest jakaś grupa taneczna. Słychać muzykę...
- To może popatrzymy? - poruszył brwiami Zati. Ruszyli w stronę hali, na której tańczyła biedna Maja.
- O kur...na. - otworzyłem usta z podziwu. Ona była taka piękna. Taniec sprawiał jej tyle radości, ile mi siatkówka. Tańczyła tak zawzięcie, ale równocześnie z wielką gracją, mimo, że był to hip hop. Jej brązowe włosy, posłusznie podążały za nią wszędzie, gdzie się tylko ruszyła. W jej oczach widziałem pasję. Wydawało się, że płonęły w radości. Miała takie wyćwiczone ciało, była perfekcyjna, idealna. I ty, głupi debilu myślisz, że ona się na ciebie spojrzy? Uderz się w ten cholerny łeb!
- Karol! - wrzasnął Michał i trzepnął mnie w czoło. Nie mówiłem serio, jeśli chodzi o ten łeb... Maja popatrzyła się na nas i natychmiast skończyła tańczyć.
- No ładnie, ładnie... ja się tu męczę w domu, a ty się świetnie bawisz? - zawołał Winiar. Dlaczego nie potrafiłem byc taki odważny jak on?!
Michał.
I co ja mam mu poradzić? Chiałbym mu pomóc, ale dobrze wiem, że jestem jaki jestem (czyli że zajebisty), ale mimo wszystko, nie potrafię pomóc Karolowi. Bo niby jak? Co mam powiedzieć Majce? Przecież ona potrafi być taka ostra, że czasem aż się jej boję. No i jeszcze ta sprawa z Pitem i Bartkiem w Londynie... Kłos jest zbyt nieśmiały. A najbiedniejszy jestem ja, ale nie będę się nimi martwił, bo jeszcze dostanę zmarszczek, a tego bym sobie nie wybaczył.
________
Taki trochę namieszany rozdział, mało śmieszny, ale kiedyś trzeba napisać taki 'rozdział klucz' :D
Komentujcie! Możecie też krytykować, tylko ostrzegam, że dostaniecie Mikasą w łeb ; 3
Ahh ta skromność Winiara ^^
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, czekam na następny ;*
Nie, wcale nie jest aż tak pomieszany. ;D
OdpowiedzUsuń" Bo jeszcze dostanę zmarszczek, a tego bym sobie nie wybaczył."
o.O
Kłooosik zakochany :D Ja jestem ciekawa co dalej z tego wszystkiego wyjdzie :>
OdpowiedzUsuńCoś czuję że Majka da mu nieźle popalić, ale potem może się ułoży...
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie: siatkowka-nas-laczy.blogspot.com
Zapraszam na noowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńhttp://169141613.blogspot.com/.