Wbiegłam uradowana do domu, ale tuż przy drzwiach potknęłam się o ... Roberta?!
- Braciszku, a co ty robisz na podłodze? - spojrzałam się na niego, jak na idiotę z chorobą psychiczną.
- No nie widzisz?! Poluję na Tadzika! - powiedział jak najbradziej poważnie.
- A kto to Tadzik?
- No mysz! - wydarł się, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- No dobra, a czemu leżysz na podłodze?
- Ja nie leżę, ja poluję! - ech... czasami zastanawiam się, czy on na pewno ma 26 lat... Widząc, że nic nie rozumiem dodał. - no co? Nigdy nie widziałaś, jak kot Adama tak poluje?
Podeszłam do biednej myszy i wzięłam ją na rękę.
- Jestem niczym tygrys... - powiedziałam bez emocji, podałam mysz bratu i wbiegłam do pokoju. Nagle wparowała Julka.
- Maja! Nie uwierzysz! Dostałam się! - krzyczała, skakała, piszczała, itp, itd...
- Gdzie?
- No jak to gdzie?! Będę weterynarzem! We Wrocławiu!
- Aha.
- Jak to 'aha'? Nie musisz skakać, ale chociaż udawaj, że się cieszysz.
- Łuhuu! - powiedziałam, a przyjaciółka walnęła face palma. Przypomniałam sobie, że przecież ja też mam się czym pochwalić, więc zaczęłam się szczerzyć.
- No dobra, to teraz ja, jako wspaniała i najlepsza przyjaciółka, zapytam się, z czego masz radochę? - powiedziała znudzona.
- No bo jaaa!!! Będę teraaaz!!! W reprezentacji Polski!!! - wydarłam się i zaczęłam skakać.
- I co tam będziesz robiła? - zapytała z poker facem.
- A jeszcze nie wiem, ale wystąpię także w meczu charytatywnym!
- I załatwisz mi bilet? - powiedziała z nadzieją.
- No w sumie... czemu nie? - powiedziałam i natychmiast sięgnęłam po komórkę, żeby pogadać o tym z Anastasim. Mama, tata, to są 2 bilety, Adam - trzy , Robert i jego dziewczyna - pięć, no i Julka - sześć.
- Dzień dobry byłaby możliwość załątwienia jakimś cudownym sposobem 6 biletów? - wyszczerzyłam się do komórki.
- Jasne, pewnie!
* * * * *
- Tatoo, nie mów, że my tym pojedziemy... - powiedziałam błagalnym głosem.
- Nie 'tym', tylko 'nim' ! - oburzył się tata.
- No to trzeba było mi powiedzieć, wyjechalibyśmy tydzień wcześniej!
- Maniek jeszcze nigdy nas nie zawiódł! - obraził się ojciec.
- A mama mi coś kiedyś mówiła, że na wasz ślub wkońcu jechaliście taksówką... - przypomniał Robert i przybił ze mną głośną piątkę.
- Wsiadacie, czy idziecie pieszo?!
Boże, już widzę teksty Winiara, kiedy zobaczy ten samochód. No co ty, Majka, ciesz się, że nie będzie Igły... Wkońcu, po 8 godzinach jazdy, dojechaliśmy na miejsce. Rodzicie podwieźli mnie pod sam hotel, za co byłam im 'baaaaaaaardzo' wdzięczna. W drzwiach przywitał mnie Michał.
- No heeej! - wydarł się, a ja tylko usiadłam na skórzanej kanapie, która stała na korytarzu.
- A temu co? - popatrzyłam na Karola Kłosa, który siedział obok mnie. Głowę miał schowaną w dłoniech i wogóle nie kontaktował. Winiar tylko machnął ręką.
- Przeżywa nieszczęśliwą miłość. - zaśmiał się Pliński. Wzięłam kluczyk od mojego pokoju i ruszyłam w jego stronę.
- Na trening, na trening! - pospieszał mnie Wini. - jeszcze cię muszę wszystkim przedstawić!
- Mam się bać ? - zapytałam, widząc jego podstępny uśmiech.
- Oczywiście, że nie!
__________
No weeźcie, wczoraj Skra znowu przegrała :(
PS. Zibi, fryzjer cię nie lubi ? ;) < przepraszam, przepraszam, tak, już się wyżyłam :D >
Wybiera się ktoś może na Ligę Światową? :)
Drugie PS : Obiecuję, że kolejny rozdział będzie lepszy ;]
No trochę szkoda że Skra znów przegrała..
OdpowiedzUsuńJa może o tej fryzurze się nie wypowiem, haha :D
Liga Światowa o.O Fajnie by było.
A ja (o ile poprawię oceny O.o) pojadę na Polska- Usa do Wrocławia i Polska - Argentyna do Bydgoszczy ;>
UsuńAle narazie kiepsko z ocenami xD
Dwójaa z matmy :D
No to popraw :D
Usuńja może będę na Polska-Brazylia ;D
UsuńRozdział świetny, ja nie wiem co Ty od niego chcesz :>
OdpowiedzUsuńCieszę się, że TYM w ogóle dojechali na miejsce, trzeba pocieszyć Wąskiego.... A Zibi to teraz pseudo-Zaytsev :D Ale fryzjerowi nie wyszło ^^
Na LŚ to do Katowic się wybieram i może do Wrocławia lub Łodzi, błagam tatę ; ]
Czekam na kolejny i zapraszam do siebie: http://siatkowka-nas-laczy.blogspot.com/