Obudziłam się z głową na kolanach Bartka, który bawił się moimi włosami, ale gdy tylko otworzyłam oczy , od razu je puścił.
- Która godzina? - ziewnęłam dość głośno.
- Ósma szydzieści szy - powiedział Winiar, tym swoim zaspanym głosem. Chłopaki porązciągali się trochę, pomarudzili i wyszli z pokoju. Na śniadanie nie było sensu iść, bo jedyne co by na nas czekało, to zmywanie. Nam trenerka odpuściła trening, więc chciałam wykorzystać wolny czas na rozmowę z bliskimi. Chłopaki też mieli wolne...
Reszta treningów, dni, nocy, śniadań, meczy itp, itd minęła identycznie...
[ 3 dni przed finałem LŚ ]
- Słuchaj, mogłabyś przypilnować chłopaków? Bo musimy pouzupełniać jakieś papiery. Oni ciebie słuchają... - do mojego pokoju wszedł Anastasi
- Tak, jasne, zaraz będę na hali... - powiedziałam z uśmiechem, ale wcale nie było mi do śmiechu, bo nie może sobie człowiek odpocząć!
- Cześć Złotoryjcy... - powiedziałam i usiadłam na ławce. Nie patrzyłam na nich, do czasu kiedy usłyszałam długi jęk, wydobywający się z gardła Kosy. Leżał na ziemii i trzymał się za rękę. Podeszłam do niego, wkurzona, że wogóle muszę się ruszyć.
- Co ci?
- Bark mnie boli! - wydarł się jak małe dziecko.
- Leżę i kwiczę! - skomentował Pit, przez co wszyscy rzucili w niego palm face'm. - No co? Przecież pasuje! - dodał obrażony. Podniosłam Kosoka z ziemi i kazałam mu poruszać ręką.
- Nie da się! - powiedział ze łzami w oczach.
Odwróciłam się, żeby zobaczyć, czy sztab nie wraca. Nagle usłyszałam dość głośne 'Klik', chórek siatkarzy, mówiących 'Ałł' i jęk Grześka. Odwróciłam się. Ręka siatkarza była pod kątem prostym do reszty ciała. Wyglądało to baardzo śmiesznie, ale po minie środkowego, można było stwierdzić, że bardzo bolało. Na szczęście w drzwiach zauważyłam Aleksandra Bieleckiego. Zawołałam go, bo sama bym sobie z nim nie poradziła. Powoli podchodził do Kosy.
- Niee! On nie! On mnie zabije! - wrzeszczał Grzegorz i biegał po całej hali. Wyobraźcie sobie, jak śmiesznie musiał wyglądać. Rękę miał wyprostowaną przed siebie, krzyczał i powoli, nie umiejąc utrzymać równowagi biegał po całym pomieszczeniu. Co do pozostałych siatkarzy? 'Leżeli i kwiczeli' jakby to powiedział Piotruś. Kiedy wkońcu Olek dogonił siatkarza, odwróciłam się, bo facet wkońcu nie bez powodu ma ksywę 'Recydywista' . Ponownie usłyszałam 'Klik', 'Ałł' i jęk.
- Złamałeś mi rękę!!! - Grzesiek wydarł się tak, że na halę przybiegł trener i kilka statystyków, z papierami w ręku.
- Jak już, to sam ją sobie złamałeś, a ja ci ją tylko wstawiłem...
- Nie prawda!
- Stary, według ciebie ręka pod kątem prostym do reszty ciała jest normalna ? - zapytał Igła. Po całym zdarzeniu, Kosa usiadł obok mnie, a Bielecki, razem z trenerem wyszli z pomieszczenia.
- A tak wogóle to czemu nie grasz? Przecież już ci nic nie jest... - walnęłam środkowego w rękę... tą chorą... Nie odpowiedział, tylko zaczął sobie masować bark.
Wkońcu zostałam zwolniona z roli niańki siatkarzy i ruszyłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i włączyłam tv, ale oczywiście do pokoju wleciał Krzysiek.
- Idziemy na wycieczkę krajoznawczą! Już, już, zbieraj się!
- Nigdzie nie idę.
- No daleej, nie widzisz tych pięknych lasów, rzek, gór, pól, łąk ... - rozmarzył się libero.
- Debilu, my jesteśmy w Sofii a nie w Spale .. - zza pleców Igły wyłonił się Bartek.
- No pakuj się i lecim na Szczecin! - a teraz zza pleców Bartka wyłonił się Winiar. Ubrałam się, bo chyba nie miałam tu za dużo do mówienia.
- No i gdzie idziemy geniuszu? - zapytałam organizatora wycieczki. Tak, zgadza się, organizatorem był Krzysztof.
- Tam! - wzkazał na jakąś malutką ścieżkę, prowadzącą do nikąd. - No chodźcie, mam GPS! - wydarł się, kiedy zobaczył, że wszyscy stoimy przed wejściem.
- A pamiętasz jak kiedyś poszliśmy na Niagarę z twoim GPS'em i na końcu musieliśmy pytać jakiś chińczyków jak tam dojść? - przypomniał Dziku.
- Ale doszliśmy? Doszliśmy! Dalej młodzieży, DJ Winiar, zapowiedz jakiś kawałek!
- Życie jak czarno-biały film, klatka za klatką zmienia się... - zaczął śpiewać Zibi i w taki właśnie sposób poszliśmy w ciemno za Krzyśkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz