środa, 6 lutego 2013

Rozdział XVIII

     Siedziałam w autobusie, patrząc na podłogę. Nie docierało do mnie nic, myślami byłam na finale. Strasznie chciałam już tam być, patrzeć jak nasi kochani siatkarze zdobywają złoto, bo oczywiście zakładam, że je zdobędą. Wleciałam do szatni i jak najszybciej potrafiłam, przebrałam się. Podeszłam do chłopaków, rzuciłam krótkie 'Powodzenia!' i ustawiłam się na swoim miejscu.
      Mecz się rozpoczął. Początek jak początek - zawsze nudny. Nagle Możdżon źle naskoczył na nogę i wygiął sobie ją. Nie ma bata, musiało boleć. Natychmiast podbiegli do niego lekarze i zdecydowali, że Marcin ma zejść. Trener pomachał w stronę Grześka. Z jego ust wyczytałam, że mówił 'Nie mogę'. Andrea podniósł jego rękę, która natychmiast opadła. Zawołał fizjoterapeutów, aby zajęli się kończyną Kosoka. Po chwili zauważyłam, że dają znak, że Kosa dzisiaj już nie zagra. Przeliczyłam szybko siatkarzy. Trzynaście... Po chwili zauważyli to też sędziowie. Zaczęli rozmawiać z Anastasim. Wiedziałam, że to już koniec.
       Nagle cały Polski sztab zaczął machać w moją stronę, abym podeszła.
- Wchodzisz na boisko. - powiedział Andrea.
- Słucham?! Ale ja nie mogę!
- Możesz. Sam widziałem, że blokować umiesz, dobrze się wybijasz, na zagrywce będę cię zmieniał. Chodź.. - pociągnął mnie za rękę w stronę stolika sędziowskiego. - Czy ona może grać? - zapytał poważnie sędziego.
- Oczywiście, że nie.
- W takim razie chcę zobaczyć punkt regulaminu, który o tym mówi.
- Przecież sama nazwa wskazuje na to, że to siatkówka mężczyzn.
- Wie Pan co? - Anastasi popatrzył na butelkę, którą trzymał w dłoni. - na opakowaniu napisane jest, że to sok, ale kiedy przeczytamy skład okazuje się, że ... - trener nie dokończył, bo mężczyzna poszedł szukać odpowiedniego punktu regulaminu.
- Idź się rozciągać. - powiedział pewny siebie Andrea. On chyba wiedział, że będę mogła grać. Stanęłam przed linią, i stałam tak dłuższą chwilę.
- No chodź! - wydarł się Bartek.
- Ale ja nie umiem grać!
- Ale to bardzo proste - zaczął Winiar i objął mnie ramieniem. - musisz trafić tym okrągłym, w to pomarańczowe... - pokazał rząd swoich białych zębów.
- Wini, a wiesz, że Dagmarka siedzi przed ti vi? - zapytał Igła, a Michał natychmiast ściągnął ze mnie rękę.
- Pożegnaliście się już ze złotem? - zapytałam przerażona.
- No pewnie, od czasu kiedy zrobiłaś pierwszy krok w naszą stronę przytuliłem je, pocałowałem i jeszcze pomachałem na pożegnanie. - gestykulował Bartek.
- Hej, jak mogłeś przytulić medal, skoro nawet go jeszcze nie dotknąłeś? - zauważył Piotrek. Wszyscy odpowiedzieli głośnym 'Piiit!'. Nagle usłyszałam gwizdek. Czy to znaczy że... gram?! Siatkarze z USA zaśmiali się kpiąco. Zagrywał ktoś z naszych, mieliśmy znaczną przewagę, ale spokojnie, wkońcu Maja weszła na boisko. Przeciwnicy przyjęli, rozegrali i zaatakowali, a ja stałam jak słup, mimo że mogłam to zablokować. Kilka siatkarzy polskich wybuchnęło śmiechem. Serwowali rywale. Teraz mogłam sobie postać. Bartek walnął w piłkę tak mocno, że nawet jej nie widziałam. Poszliśmy to 'grupowego micha', a Zibi klepnął mnie w tyłek. Posłałam mu pełnie grozy spojrzenie.
- No co? Przecież ja tak wszystkim robię! - popatrzył na Krzyśka.
- No pewnie! - Zaśmiał się libero.
      Kolejna piłka leciała w moją stronę, tylko odrobinkę za późno się zorientowałam i skoczyłam tak, że tylko moje palce były nad siatką.
- To jest już koniec, nie ma już nic... - zaczął nucić pod nosem Piter.
       Następna akcja była już bardziej udana. Skoczyłam do bloku z Nowakowskim i kit z tym, że nawet nie dotknęłam piłki. Moje ręce były wysoko nad taśmą. Wkońcu przerwa techniczna.
- Majka? - zawołał mnie trener. - ta ostatnia akcja była dobra. Tak trzymaj. Będzie dobrze. - mrugnął do mnie i dał znak, że mam odejść, po czym zaczął nawijać coś po włosku, z czego nic nie zrozumiałam. Niestety, zbliżała się moja zagrywka. Stanęłam z piłką w ręku i patrzyłam na Anastasiego. Przecież miał mnie zmienić! Walnęłam z całej siły w przedmiot, ale poszło w siatkę.
- No co ty kurna robisz?! - wydarł się Zbychu. - flota puść, a nie gwoździa!
       Pierwszego seta , gładko wygraliśmy 17:25. W drugim secie było trochę trudniej, ale za to ja mogłam się wykazać. Skoczyłam do pojedyńczego bloku. Piłka delikatnie mnie dotknęła i poszła w aut, ale jak uczyli mnie moi mistrzowie 'Nigdy nie należy się przyznawać'. Któryś z przeciwników zaczął się wykłucać z sędziom.
- Stary, przecież ona by nie doskoczyła... - klepnął go w ramie kolega. Zaczęłam machać rękoma, pokazując, że był blok, na co Zibi zareagował tak samo tak poprzednio ' No co ty kurna robisz?!'. Zeszliśmy na przerwę, którą zasygnalizował roześmiany Andrea. Mówił po włosku do całej drużyny. Jak już mówiłam - nic nie rozumiałam.
- Ej, co on mówił? - zapytałam Bartka który stał obok mnie.
- A tam... zdradzał strategię gry.
- A jaka jest?
- Masz trochę potrzepotać rzęskami do Stanleya. - zaśmiał się Kurek.
          Drugi set wkońcu minął, teraz ten ostatni. Albo go wygramy i wygramy też całą Ligę, albo przegramy i... gramy czwartego seta.

4 komentarze:

  1. Dopiero teraz trafiłam na twojego bloga i mogę stwierdzić, że mi się podoba!
    Mam zamiar zaglądać częściej!
    Pozdrawiam I.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujee <3 Miło wiedzieć, że komuś się podoba :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A będzie dzisiaj może rozdział??

      Usuń
    2. Może, może ;> Zależy czy wena chwyci, połowę już mam ;)

      Usuń