wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział XVII

     Rano obudził mnie dźwięk Sms'a.

Majka nie martw się o mnie. Nie jest tak źle, jak się wydawało :) Bawcie się dobrze na finale! :))
   
      Tak, to była wiadomość od trenerki. Zaczęłam skakać jak głupia, kiedy do pokoju wparował Igła.
- Ej, nie widziałaś mojego bumboxa?
- Nie. - powiedziałam i ponownie zaczęłam się cieszyć. Po chwili ktoś trzasnął drzwiami. O ścianę opierał się już Winiar z dwoma strojami w ręku.
- Jak myślisz, lepiej mi w białym, czy czerwonym, bo nie wiem jak iść na mecz, a wkońcu to finał, więc wiesz...
- A w czym idzie reszta? - zapytałam, wkurzając się powoli.
- W białych.
- No to jaki masz kurna problem?! - wydarłam się, bo chciałam wkońcu w pełni wyrazić swe emocje.
- Dobra, dobra, nara ... - powiedział, patrząc na mnie spode łba. Przestałam już skakać, ale wszedł Pit.
- Wiesz, że ten sok składa się z ...
- Nie, nie wiem!
- Jezu... - zrobił minę zbitego psa. - a myślałem że chociaż ty mnie wysłuchasz ... - otarł nieistniejącą łzę. Przewróciłam tylko oczami, a środkowy chciał już wyjść.
- Hej! - zawołałam za nim. - trzymaj! - rzuciłam mu moją torbę treningową. Niechętnie popatrzył na przedmiot.
- Ale wiesz... ona jest... pedalska... - przewróciłam oczami.
- Ale reklamówka z Biedronki jest wiochowa...
- Jest wogóle takie słowo?
- Nie wiem. Bierzesz to, czy nie? - nie czekałam nawet na odpowiedź. Wypchnęłam go z pomieszczenia i czy chciał, czy nie chciał, musiał zabrać ją ze sobą. Wyszłam z pokoju, żeby powiadomić dziewczyny, że za 3 godziny mamy zbiórkę. Nie miałam co robić, więc pospacerowałam po ośrodku, dzięki czemu (nie)stety znalazłam się na hali, na której trenowali nasi siatkarze. Nie mam pojęcia jak tam doszłam, ale doszłam.
- Ooo! Będę miał z kim pogadać! - krzyknął Kosa, który siedział na ławce.
- A czemu nie ćwiczysz? - zapytałam zdziwiona, a siatkarz pokazał na swoją rękę. Pokręciłam głową i podeszłam do trenera. - Nie uważa Pan, że Grzesiek powinien ćwiczyć? - zapytałam nieśmiało.
- A tam, on tylko tak udaje. - powiedział obojętnie. - niech się starzeje na ten ławce! - powiedział już zdecydowanie głośniej, tak, aby Kosok to usłyszał. Środkowy tylko prychnął i nadal siedział.
- Majka! - zawołał mnie jeszcze Andrea - słuchaj, Łukasz mi powiedział, że uważasz, że chłopaki popełniają pewne błędy w grze... -zrobiłam się cała czerwona, bo przecież wpieprzam się facetowi w robotę. - myślałem od tym, oglądałem powtórki meczy i wiesz co? Też to zauważyłem. Dzięki. - uśmiechnął się szeroko. Ja także odetchnęłam i wróciłam do Kosy. Jego nieruszająca się ręka jakoś mnie nie przekonywała.
- Poruszaj nią. - powiedziałam.
- Nie moge! - wydarł się, a wszyscy trenerzy, lekarze, statystycy i fizjoterapeuci pokręcili tylko głową. Oni wszyscy chyba twierdzili, że Grzesiek udaje, ale moim zdaniem, jak facet nie ruszał ręką przez dwa dni to jej raczej nie czuje. Wróciłam do pokoju. Zauważyłam, że zaraz nadejdzie pora zbiórki, a skoro jestem chwilowym (lub nie) trenerem to nie wypada się spóźnić. Byłam ogromnie podekscytowana! Dziewczyny również. Siarkarze? Nie, oni nie. Mieli na to wyje*ane. Przynajmniej tak się wydawało. Pit ze swoją , a raczej moją 'pedalską' torbą robili furrorę, gdyż chłopaki zastanawiali się, czy głupiej jest mieć 'pedalską' torbę, czy reklamówkę z Biedronki. Tak wogóle , nie wiem dlaczego ta torba wydawała im się nie męska. Zwykła, czerwono- szaro- czarna torba. No cóż, może ja się na tym nie znam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz