Następnego dnia, w środę, obudziło mnie walenie w drzwi. Zanim zorientowałam się o co chodzi, na środku pokoju stał Igła. Otarłam oczy, warcząc 'Czego?'.
- Idziesz z nami na trening. - oznajmił z uśmiechem.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale właśnie wyrzuciłeś mnie z łóżka. Myślisz, że rzucę ci się na szyję, zadowolona, że chcesz mnie wyciągnąć na trening?- zapytałam, ziewając.
- Wystarczy, jeśli powiesz 'Ok', ale jeśli chcesz jakoś czulej to spoko, tylko wiesz ... ja mam żonę...- zaczął bredzić Krzysiek, a ja połowy z tego nie rozumiałam. Spojrzałam na zegarek. 8.43.
- Ja mam zaraz trening.
- A gdybym ci powiedział, że tak TEORETYCZNIE... - starał się zaznaczyć to ostatnio słowo - ... zapytaliśmy twoją trenerke .. ale tak teoretycznie ! Czy mogłaby cię zwolnić z treningu ? I ona by się zgodziła ? - zrobił maślane oczy Igła.
- Tak teoretycznie, tak ? - spojrzałam na niego z udawanym zamyśleniem. - no dobra, ale jeśli komuś to nie będzie odpowiadało, bierzesz to na siebie . - oznajmiłam Ignaczakowi. Ten wybiegł z pokoju i zaczął wbiegać do pokoi siatkarzy, krzycząc, że 'Nice się zgodziła!'. Poszłam do łazienki, umyłam się, długie, brązowe włosy związałam w kucyka, ubrałam strój cheerleaderko- siatkarski i powędrowałam na halę. Zobaczyłam 14 gigantów i już miałam dosyć.
- A gdzie macie trenera, czy coś? - zapytałam, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Tutaj! - pomachał mi Pit, który siedział na sędziowskim krzesełku. - Jestem trenerem, lekarzem i sędziom.
Podzieliliśmy się na drużyny. Nie odbyło się bez kłótni. Bartek i Zibi za wszelką cenę chceli być w drużynie ze mną, bo jak twierdzili 'Mieliby kolejny punkt w grze 'Zdobądź laskę. Poziom hard''. Wkońcu żaden z nich nie był w moim teamie. Po długiej namowie moich kolegów z boiska, ustawili mnie na pozycji libero, bo twierdziłam, że nie umiem blokować, atakować i serwować. Na tą wiadomość , bardzo ucieszył się Igła, który zwolnił miejsce Zatiemu. Ech... jakie on ma dobre serce... W mojej drużynie, był Jarski, Dziku, Kosa, Możdżon, Winiar i Ziomek. Cieszyłam się, że jest ten ostatni, bo to jedyny normalny siatkarz jakiego spotkałam. Większości piłek nie odebrałam, twierdząc, że 'Przecież to była Michała!' . Nikt nawet nie pytał, o którego Miśka mi chodziło, bo woleli nie wkurzać zdesperowanej 20-latki. Zarówno Dzikowi, jak i Winiarowi nie pasowało to, że zwalałam ciągle na nich, ale kiedy tylko Kubiak chciał walnąć prosto z mostu co o mnie sądzi, jak to on potrafi, dostawał od Ziomka w żebro. Wini traktował to bardziej na luzie, odgryzał się i śmiał.
Męczyliśmy się ze sobą 2 godziny. Uśmiechnęłam się w stronę Dzika przepraszająco, pod koniec meczu. Chcieliśmy już zejść z boiska, ale Piter zagwizdał z całej siły w gwizdek. Chyba ogłuchłam...
- Właśnie zakończył się mecz Polska - Brazylia, a MVP dostaje ... - O, jednak słyszę! Nowakowski nie dokończył, bo wszyscy siatkarze znudzonym głosem powiedzieli 'Majka Piszcz...'. Podeszłam do 'sędziego', aby odebrać nagrodę, którą była pusta butelka po 'Jurajskiej', którą Pit sączył przez całe 2 godziny.
- Męczyłam się z wami cały trening, i dostaję oślinioną butelkę? - zapytałam, patrząc z obrzydzeniem na plastik.
- Ciiicho bądź! Za to że ci dałem MVP i tak ładnie i sprawiedliwie sędziowałem , zremisowałem w 'ZL.PH.' [Zdobądź laskę. Poziom hard.].
- No skoro tak, to chyba tą butelkę oprawię w jakąś złotą gablotkę i powieszę nad łóżkiem. - powiedziałam poważnie i poszłam do pokoju, żeby wziąść prysznic. Ledwo zdążyłam wyjść z łazienki, kiedy do mojego mieszkanka wleciała Justyna, koleżanka z klubu.
- No idziesz?! - wrzasnęła w drzwiach.
- Gdzie? - zrobiłam wielkie oczy.
- No na trening ? - popatrzyła na mnie jak na idiotkę.
- No ale jak... przecież miało... - zaczęłam się jąkać, kiedy uświadomiłam sobie, że Igła mnie nabrał. - zaraz przyjdę.
Kiedy tylko wyszła, pod nosem zaczęłam wyrzucać z siebie wszystkie znane mi przekleństwa, a potem ruszyłam w stronę drzwi Krzyśka. Nie zapukałam, tylko wdarłam się do pomieszczenia.
- Powiedziałeś, że trenerka mnie zwolniła z treningu, a nie go przesunęła! -wydarłam się na cały ośrodek.
- Taak, ale powiedziałem, że teoretycznie... -zaczął się tłumaczyć, ale za nic mu to nie szło. W tej chwili, niepodziewanie z łazienki wyleciał Rudy Kojot.
- Stary, z cheerleaderką nie zaczynaj ... Serio ... - powiedział pełen powagi.
- Przecież ty się przed chwilą ożeniłeś z cheerleaderką! - powiedziałam, zapominając o Igle.
- No właśnie! - zrobił minę zbitego psa, po czym poklepał Krzyśka po ramieniu. - Trzymaj się chłopie. -... i wyszedł.
- No dobra, to ja mam propozycję. - powiedziałam, uśmiechając się podstępliwie. - ty wyciągnąłeś mnie na trening, to ja wyciągnę ciebie. Pomachasz sobie trochę... - nie dokończyłam, bo Ignaczak się wtrącił.
- Ale ja nie mam czym! - oglądnął sam siebie. Zrobiłam minę 'Palm face'.
- ... pomponem. Porobisz kilka szpagatów, salt, zatańczysz 'Jezioro łabędzie'...
- Nie ma szans! Nigdy!
- 'Wystarczyło gdybyś powiedział 'Ok'. - zaczęłam go przedrzeźniać. Wkońcu się zgodził. Zatarłam ręce.
- Ubierz się, baletnico !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz