niedziela, 20 stycznia 2013

Rozdział III

- Dziewczyny, dzisiaj mamy występ... - zaczęła długą przemowę nasza trenerka.
- Serio? - powiedziałam lekceważąco. Jakoś wszystko mnie denerwowało. Kobieta zmierzyła mnie tylko wzrokiem i kontynuowała.
- Kiedy wybije 'godzina prawdy' NIKT nie może strzelać fochów - popatrzyła na mnie. Po chwili w jej ślady poszedł cały nasz klub.
- O co wam chodzi? Jeśli chodzi o SIATKÓWKĘ to jestem łagodna jak baranek. - uśmiechnęłam się wrednie, jak najbardziej zaznaczając, że wcale nie chodzi mi o cheerleaderki.
- Tyle nienawiści, w takiej ładnej dziewczynie ... - powiedziała pod nosem trenerka.
- Jak wygramy turniej to będziemy kwita . - powiedziałam do całej sali i wyszłam z niej. Kiedy wygramy będą miały mnie z głowy, bo wtedy spełnię swoje marzenie.
      Weszłam do pustego pokoju. Po chwili do pomieszczenia weszła też Paula. Patrzyła się na mnie, jak zbity pies. Ja skupiałam się na występie. Układałam sobie wszystko w głowie, rozmyślając nad wszelkimi figurami, jakie może sobie zażyczyć jurry.
       Wkońcu nadszedł czas występu. Kazali nam ubrać jakieś okropne stroje. Krzywiłam się, kiedy tylko je ubrałam i zobaczyłam się w lustrze.
- Majka... Wygrasz, to wybierzesz je sama! - powiedziała zrezygnowana trenerka.
- No i dobrze! - odpowiedziałam i wyszłam na halę. Niechętnie pomachałam widzom, kiedy przedstawiali kapitanów. Mieliśmy wystąpić jako pierwsi - czyli mieliśmy najgorzej. Nie wspomnę już dzięki komu. Mimo wszystko nikt nie odważył się zwrócić mi uwagi. Poszłam do sędziego, żeby powiedział mi, jakich figur mamy użyć w naszym pokazie. Nie było źle. Występ też poszedł szybko i teoretycznie moglibyśmy jechać już do domu. Niestety - siedzieliśmy i patrzyliśmy co robią inne kluby. Strasznie mi się nudziło. Staliśmy akurat przy wejściu na halę, więc co chwilę wchodziły tędy jakieś dziewczyny.
- Połamania nóg! - powiedziałam z uśmiechem jednej z nich. Oczywiście moja sympatia miała jakiś haczyk, i wszyscy czekali co ja, zbuntowana 19-latka wykombinuję. Podłożyłam nogę kapitance jednego z lepszych klubów.
- Majka! - krzyknęła trenerka.
- To idziemy? - uśmiechnęłam się. No wiem, może i nie byłam jakoś wielce dorosła jak na swój wiek, ale mój wredny charakter bardzo się przydawał. Ile facetów spławiłam moim sympatycznym wnętrzem... Wszyscy twierdzili, że byłam niesamowicie ładna, więc może dlatego tak przyciągałam do siebie ludzi.
- Geniuszu, jak myślisz, wygramy? - zapytała mnie kobieta.
- Odpowiem wam za 2 tygodnie. - powiedziałam. Wtedy właśnie miał przyjść list z informacją, które miejsce zajęliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz