- Trzymaj za nas kciuki ! - krzyknęłam do mojej kochanej przyjaciółki - Julki, kiedy wychodziłam z jej pokoju.
- Na pewno wygracie! Jesteście najlepszymi cheerleaderkami na świecie! - powiedziała z uśmiechem.
Ja nienawidziłam machać pomponami przed publicznością. Zawsze ciągną mnie sport. Piłka nożna, ręczna, a zwłaszcza siatkówka. Może dlatego z takim optymiznem podeszłam do Mistrzostw Polski w cheerleaderstwie. Główną nagrodą był występ na wszystkich meczach reprezentacji Polski w siatkówce, w całym sezonie reprezentacyjnym. Jednak wolałam patrzeć na mecze z innej perspektywy, ale rodzice zawsze twierdzili, że sport jest dla facetów. Czy tego chcą, czy nie, i tak po kryjomu gram z moją przyjaciółką w siatkówkę.
Wbiegłam do szatni, jak zawsze spóźniona o conajmniej 10 minut. Dobrze wiedziałam, że naszej surowej trenerce się to nie podobało, ale potrafiłam być nieprzyjemna dla ludzi i często to wykorzystywałam. W tym klubie jestem od 7 lat i przez ten czas zrobiłam tyle numerów, że stałam się już chyba legendą. Kiedyś przez miesiąc nie przychodziłam na treningi, po tym , jak trenerka nakrzyczała na mnie, że spóźniam się na treningi. Wróciłam dopiero, kiedy osobiście mnie przeprosiła. Taka już byłam.
- Cześć dziewczyny! Gotowe na jutro? - zapytałam z entuzjazmem. Wiedziałam, że wcale nie chcą brać udziału w tych zawodach, bo nienawidzą siatkówki tak bardzo, jak ja bycia cheerleaderką. Dla nich siatkarze byli tylko spoconymi facetami odbijającymi piłkę. Dla mnie byli ludźmi do naśladowania, podziwiałam ich i marzyłam, żeby wygrać ten turniej. Byłam kapitanem i , jak to mówi moja trenerka 'ideałem'. Według niej byłam tu niezbędna. Ja uważałam inaczej.
Wyszłyśmy na salę i natychmiast zaczęłyśmy się rozciągać. Ludzie myślą, że jesteśmy słitaśnymi dziewczynkami machającymi pomponami. Tak nie było. Zwłaszcza w naszym klubie. Niejedna dziewczyna się tu nie dostała, a o mnie, nasza trenerka się wręcz zabijała. Nasze ciało było jak z gumy, ale żeby na to zapracować musiałyśmy pare ładnych lat robić rzeczy niewykonalne dla normalnego człowieka. I tak codziennie. Nie rozumiałam po co. Nie chciałam tego robić, aż do dzisiaj. Dzisiaj poczułam tego sens. Czułam, że wygramy ten turniej.
Pod koniec treningu , trenerka zwróciła się do mnie.
- Majka, jutro o 8.00 przy sali. Tylko się nie spóźniaj, błagam cię!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz