Całą drogę na turniej przespałam w busie. Obudziłam się dopiero, kiedy byliśmy na parkingu. Wyszliśmy z pojazdu. Zobaczyłam dziewczyny z innych klubów, mierzące nas wzrokiem. Przepchnęłam się przez koleżanki, tylko po to, żeby odwzajemnić ich 'radość' na nasz widok.
- Majka ... - zaczęła kręcić głową trenerka.
- No co? Trzeba wystraszyć przeciwnika! - z takim pozytywnym nastawieniem ruszyłam do recepcji, żeby odebrać klucz do pokoju. Dziewczyny wogóle nie miały w sobie życia. Wpadłam na pomysł. W laptopie, którego nie wiem po jakiego grzyba wzięłam ze sobą, miałam zdjęcia naszych kochanych siatkarzy. Uśmiechnęłam się jak głupia do siebie i poszłam za Paulą do pokoju. Szybko odpaliłam sprzęt , ustawiłam zdjęcia, w taki sposób, żeby na ostatnim zdjęciu był siatkarz który je najbardziej zaskoczy. Niewątpliwie, wszystkie hotki lecą na Zibiego, a miałam jego zdjęcie bez koszulki. Super! Założę się, że będę musiała go potem przepraszać, za 'małolaty'.
Mogłam sobie pozwolić na to, aby tak je nazywać, bo miałam 19 lat, a one średnio 13-16. Zawołałam do siebie wszystkie dziewczyny i powoli zaczęłam omawiać każdego siatkarza. Kiedy doszłam do Bartmana słyszałam tylko 'ooo, jaki fajny!' . Boże, co ja zrobiłam? One go rozszarpią! Nagle zadzwoniła mi komórka. Nie znałam numeru, ale odebrałam.
- Dzień dobry, czy mówi Maja Piszcz? - zapytał męski głos.
- Taak. A o co chodzi? - byłam wystraszona...
- I jesteś siostrą Adama?
- A coś mu się stało?! - wzbudził się we mnie siostrzany instynkt. Kurde, pierwszy raz w życiu!
- Nie, nie, tylko Kuba dał mi ten numer jak do niego dzwoniłem. Powiedział, że jest u jakiegoś Adama, a on ciągle wyprawia jakieś numery, więc wolałem się upewnić. Powiedział, że zna tylko ten numer i mi go dał.
- A pan jest jego tatą? - zapytałam już spokojniej.
- Co? Nie! Bratem! No tak, nie przedstawiłem się. Bartek jestem! - powiedział spokojnie. Zrobiłam się czerwona, a dziewczyny patrzyły na mnie , nie wiedząc co się stało.
- Achaa. Przepraszam...
- No dobra, skoro Kuba jest u was to dobrze. Możesz mu powiedzieć, że ...
- Ale... mnie nie ma w domu, jestem na turnieju... - za dużo mu powiem!
- Grasz w siatę?! - zapytał jak małe dziecko.
- Niee, nie taki turniej... Mniejsza z tym.. Muszę kończyć, cześć! - powiedziałam szybko. Nie chciałam, żeby wiedział, że jestem cheerleaderką. Jeśli wygramy to się dowie.
- Stara, z kim gadałaś? Masz chłopaka?! Zresztą, co byłoby w tym dziwnego, jesteś strasznie ładna, co innego charakter - zaczęły się śmiać.
- Młode! Nie podskakujcie! Idziemy na trening! Już! - powiedziałam wkurzona. Nie lubiłam kiedy ktoś mówił o tym, że nie mam chłopaka. Duużo ich do mnie zarywało, ale każdego spławiałam.
Ruszyłyśmy w stronę hali. Teraz każdy był wystarczająco zdeterminowany, żeby wygrać ten turniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz