wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział XLII

Przepraszam! ;]

Sorki, za moje wczorajsze żarty. Nie wiem, czy się na mnie obraziliście, czy nie, ale wolę przeprosić, bo z doświadczenia już wiem, że lepiej sobie nie żartować, więc obiecuję Wam, że w następne Prima Aprilis (bo zapewne za rok to będę pisała już kolejne opowiadanie :D ) nie zrobię Wam żadengo żartu ;] .

I tak nie rozumiem niektórych ludzi, bo : (że tak sobię pozwolę zacytować Morisa z Pingwinów z Madagaskaru < nie, ja wcale tego nie oglądam, tylko tak wczoraj mi się o uszy odbiło :D > )

` Prima Aprilis polega na tym, że robisz komuś kawał, a on sie nie wścieka, bo mówisz 'Prima Aprilis!! '  .

Okey, przejdźmy do rozdziału :

___________________________________

Rano powoli wlekłam się na stołówkę. Wczoraj do 22.00 masowałam wieżowców, więc moje dojście na śniadanie graniczyło z cudem. Kiedy przechodziłam obok pokoju Bartka & Pita, usłyszałam przekładankę przekleństw... w wykonaniu Kurka oczywiście, bo przecież Piotruś nie przeklina!
- Cholera jasna, pier*olone prześcieradło kur*a. To jest zje*ane, jak ja znajdę tego skur*isyna, który zrobił to poje*ane prześcieradło, to mu tak w*ebię, że go kur*a własna matka nie pozna.
- Skończyłeś? - miałam minę 'O.o'. - daj, to ci to złożę. - wyciągnęłam rękę, ale siatkarz wyrwał mi materiał z ręki. Zapewne pozabijalibyśmy się o to głupie prześcieradło, ale z łazienki, ze szczoteczką w ustach wyszedł Pit. Bez słowa zabrał rzecz i złożył ją idealnie w kostkę.
- Jak to zrobiłeś? - Bartek wytrzeszczył oczy.
- Oglądałem taki program 'Prześcieradło z gumką - problem Polskiego społeczeństwa'. - powiedział z dumą. Ten nasz Piotruś to jednak nie jest taki głupi jakby mogło się wydawać..
            Nie miałam ani czasu, ani ochoty dyskutować z Nowakowskim o programach telewizyjnych, więc ruszyłam na stołówkę. Siedzieli na niej tylko siatkarze. Wygląda na to, że nikogo innego w Spale teraz akurat nie było.
- No i mówię wam. Budzę się w nocy i czuję, że mam mokro, nie? - zaczął Bartman.
- Popuściłeś?! - wydarł się Zator, a echo rozniosło się na cały budynek.
- Nie ja, tylko ten jego pies, debilu... - pokazał palcem na Dzika, który wysłuchiwał wszystkiego ze spokojem. - A rano, otwieram oczy, a tu mi taki wielki ryj nad głową czatuje, nie? - powiedział podekscytowany.
- Michał, co ty robiłeś nad jego głową?! - tak, to znowu Zati.
- Nie on, tylko jego pies, cioto... - skarcił go Zbigniew.
- Jak to?! Przecież to dziki mają ryje, psy mają pyski! - krzyknął oburzony Paweł, po czym przybił głośną piątkę z Igłą.
Śniadanie minęło w błyskawicznym tempie. Tylko ja, Bartek i Pit pochłanialiśmy jeszcze ostatnie kanapki. Wróciłam do pokoju, żeby zabrać wszystkie niezbędnie rzeczy na trening, ale nagle usłyszałam błagalny głos Dzika, który krzyczał 'Oleeek!'. Uchyliłam drzwi i wyciągnęłam z nich głowę. Nie, oczywiście, że nie podsłuchiwałam, no gdzie tam!
- Słuchaj.. - przeciągał Misiek. - mógłbyś wyjść z Nikusiem? Bo muszę lecieć na trening, a on ma teraz zaplanowany długi spacer... Pochodzisz z nim godzinkę, okey? - wyszczerzył się i z prędkością światła pobiegł na halę. Dla bezpieczeństwa wolałam zamknąć drzwi i siedzieć cicho. Na wszelkie zakluczanie było już za późno, bo Bielecki z pewnością usłyszałby klucz, który przekręcam w drzwiach.

` pukanie do drzwi `

Cholera jasna! Czy ja wyglądam na sympatyczną osobę?! Otworzyłam drzwi z wymuszonym bananem na twarzy.
- Majka, mogłabyś wyjść z psem? - wyszczerzył się. Wyobrażacie sobie, jak musiało to wyglądać? Olek Recydywista się wyszczerzył... - Spokojnie, zastąpię ciebie dzisiaj na treningu. Trzymaj! - wepchnął mi do ręki smycz i już chciałam chamsko zamknąć mu przed nosem drzwi, kiedy zaczął zdradzać mi całą instrukcję wychodzenia z psem. - Godzine musi sobie pobiegać na wolności, a kiedy wrócisz, odstawiasz go do pokoju Michała, rozumiesz?
- Taa.
- Jeszcze ten gówniany przyrząd. - powiedział, dwoma palcami trzymając zbieraczkę do psich odchodów.
Zamknęłam za nim drzwi i jak najszybciej wyszłam z rottwailerem na spacer, spuszczając go ze  smyczy, kiedy tylko wyszliśmy z ośrodka... Tak na marginesie, to liczyłam na to, że zwiedzę Spałę chociażby z Igłą, może przynajmniej dowiedziałabym się jak powstała, kto ją założył... Ta, pewnie Majka, prędzej dowiedziałabyś się, gdzie Igła ostatnio jadł śniadanie... W sumie to chyba i tak lepsze niż chodzenie po tym 'mieście' z zaślinionym psem. Usiadłam na ławce, w jakimś małym parku, kiedy nagle podszedł do mnie jakiś facet.
- Przepraszam bardzo, ale pani pies załatwił się na świeżo posianej trawie.
- To nie jest mój pies. - wzdrygnęłam ramionami.
- Naprawdę? - pokazał na leżące obok mnie zwierzę. Ja go zabiję, nie dojdzie do pokoju Dzika.

- Cześć! - krzyknął któryś z siatkarzy, kiedy spokojnie zbierałam zawartość jelita Niko. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam Karola.
- Michał cię wysłał na zwiady? Powiedz mu, że.. - nie dokończyłam, bo poczułam na sobie wzrok Kłosa, który mówił coś w stylu 'Możesz na chwilę być cicho?'.
- Nie przysłał mnie Dziku, ani wogóle nikt. Sam przyszedłem. - powiedział, po czym nastała długa cisza, a siatkarz zbliżył się do mnie.
- No siemanko! - wywrzeszczał Igła, który stał obok z kamerą w ręku.

Karol.

Ja go zabiję. Jak Boga kocham, ja go zabiję. Zawsze muszą mi wszystko zepsuć, zawsze!

Maja.

Należę do tych osób, które nie rozpamiętują tego, co wydarzyło się wcześniej, tak więc zapomniałam o tym wszystkim, co wydarzyło się w parku i przez resztę dnia zajęłam się swoimi sprawami. Położyłam się spać dość późno, bo obdzwoniłam wszystkie dziewczyny z klubu, żeby trochę z nimi pogadać. Nagle, w środku nocy, usłyszałam skrzypienie drzwi. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na faceta, który stał przed moim łóżkiem. W pewnym momencie piorun rozjaśnił cały pokój, a ja wydarłam się jakby mnie conajmniej gwałcono. Po chwili zrozumiałam, że 'nieznajomy' także drze się jak dzieciak.
- Pit? - pisnęłam.
- Tak. Mogę spać z tobą? - powiedział zadowolony.
- A co, Bartek znowu rzyga?
- Nie. Burza jest.
- No i?
- A ja się boje burzy! - wrzasnął i w tym momencie grzmotnęło.
- Dobra. - powiedziałam, zasłaniając się poduszką, żeby mieć spokój.
- Maja?
- Czego...?
- Wiesz, że masz w pokoju tylko jedno łóżko? - no pewnie, mam mu może jeszcze pozwolić spać ze mną?!
- Glebnij się na stołołóżko, albo stąd wyjdź! - powiedziałam spokojnie, po czym znowu usłyszałam głos Pita.
- Jeden, dwa, trzy, cztery...
- Co ty robisz, cholera jasna?! - teraz już nie byłam taka spokojna.
- No liczę ile czasu mija od błysku, do grzmotu, żeby wiedzieć, czy burza odchodzi, czy przychodzi. Tak mnie mama nauczyła. - powiedział z dumą, po czym zatkał uszy, bo ponownie uderzył piorun. Ojj, to będzie dłuuuuga noc.
_________
Cześć ludzie. Ja dziś w nienajlepszym humorze, bo po wczorajszym dniu mam samych hejterów i myślę nad odejściem ze strony... Ale to tam sprawy nieważne, tutaj interesujemy się tylko opowiadaniem, a nie stroną na Fejsie :D

Ktoś mi powie, po jakiego grzyba musimy iść jutro do szkoły ? O.o Mogliby już ten tydzień odpuścić.
Pozdrawiam, RudyKojot ;)

7 komentarzy:

  1. Jak zwykle płaczę ze śmiechu xd Jesteś genialna ! :DD Pit jest świetny, ach i te nauki jego mamusi :DD Kurde, jakby nie Igła to może Maja by już wszystko wiedziała -.- Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział ;)
    W sumie to mogli by nam dać jeszcze tydzień wolnego, dwa, ewentualnie do wakacji ;DD
    Zapraszam na dziesiątkę :)
    http://nie-mam-nic.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no cały rozdział czytałam z bananem na twarzy ; D Nie mogę wyrobić z Cichego.N, no, ale co knuje nasz Karol?Mam nadzieje, że uda mu się pogadać z Majką ; p

    OdpowiedzUsuń
  3. trochę zazdroszczę podstawówce, bo w czwartek nie idzie do szkoły. ale mniejsza.
    opowiadanie świetne!

    przepraszam za spam.
    chciałabym zaprosić cię na swojego bloga, poświęconemu siatkówce. nie jest to blog-opowiadanie, tylko zwykły blog. mam nadzieję, że wpadniesz, i jeśli możesz, dodaj link do swojego bloga w zakładce 'Opowiadania warte obejrzenia'. możesz też dodać tam swoje ulubione blogi-opowiadania poświęcone siatkówce, a w drugiej zakładce fan page. zapraszam i jeszcze raz przepraszam za spam, mam nadzieję, że wpadniesz! http://kibicowelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. jejQ... jak mi się podoba ten blog. nie ma co przepraszać, choć mi serce zaczęło mocniej bić gdy przeczytałam:)))))) weny życzę weny i czekam na kolejny post:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Pituś :c a zabrał swojego misia pluszowego? Bo bez niego ciężko mu będzie zasnąć...
    Igła - cóż za wyczucie, cóż za takt! Zawsze wie, kiedy ma się pojawić :D
    Kurek taki "yntelydżent", że z prześcieradłem wlaczył. Ryłam, jak głupia, gdy sobie całą scenę wyobraziłam :P
    Czeeekaaam na kolejny, bo Twoje opowiadanie zawsze poprawia mi humor. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. po pierwsze to nie wiem jakim cudem opuściłam ostatnie trzy rozdziały! na szczęście udało mi się szybko nadgonić :D
    po drugie miałam dzisiaj zjebany humor, a twoje opowiadanie wywołało banana na mojej twarzy :) Dzięki :)
    Carmen :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Osz kurde.
    Igła jakie fajne wyczucie czasu ma. Kocham postać Pitera w tym opowiadaniu. On jest tutaj najlepszy. Taka duża sierotka.;)) Boi się burzy, no ja pierdziele. Padłam po tym tekście. Jednym słowem to Piter rozwala system. (Taa, rzeczywiście jednym słowem to określiłam.;dd)
    Twoje opowiadanie jest takie humorystyczne, że niezależnie kiedy to czytam to od razu poprawia mi się humor.
    Czekaaaam na kolejny!!
    Tak nie chwaląc się(bo jestem skromną osobą:D) to u mnie nowy rozdział, na który Cię zapraszam.:) 169141613.blogspot.com
    Pozdrawiam. ;♥

    OdpowiedzUsuń