wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 48.

- Nie gadaj! - wrzasnął uradowany Nowakowski. - Ja chcę autograf! - skakał z radości, niczym pięciolatek.
- Nie no, panowie, opanujmy się. Przecież do Spały nie przyjechaliby... - nie dokończyłam, bo zza rogu wyszła grupka facetów.
- A ja myślałem, że oni to trenują tylko po to, żeby wyjść z grupy na Mistrzostwa Świata... Do tego potrzebna jest Spała? - zdziwił się Zati, po czym dostał ode mnie w żebro.
- Zamknij się, bo nie dostaniesz autografu! - uprzedził mnie Pit.
- No, dokładnie! - przybiłam z nim piątkę.
- Pf, mi jest niepotrzebny ich autograf. - prychnął. - My rozdajemy autografy, a nie bierzemy, co nie, Karol? - popatrzył się na przyjaciela z nadzieją.
- Nieee... Ja tak kiedyś powiedziałem? - wyparł się Kłos i podbiegł do piłkarzy, którzy stali, jakby czekając aż zejdziemy z hali.
- Przepraszam pana, ale chyba my powinniśmy o tej godzinie mieć tutaj trening. - powiedział po polsku Fornalik, zwracając się do Andrei. Wszyscy siatkarze chcieli dowalić mu jakąś ripostą, ale uprzedził ich Piter, który wyszeptał.
- To trzeba załatwić spokojnie i sympatycznie, po czym możecie wywnioskować, że muszę to zrobić ja. - wyszczerzył się. - Panie Smuda! Nasz trener jest Włochem. - powiedział i z dumą odwrócił się w naszą stronę. - No co się tak gapicie?! - krzyknął, kiedy zobaczył kilkanaście palm face'ów. Takie kilkanaście klapnięć w czoło...
- Kiedy ostatnio oglądałeś mecz reprezentacji? - zapytał zrezygnowany Igła.
- Na Euro, jak mi kazaliście zatypować wynik.
- Co ty masz kurde na stronie startowej?! - palnął Zbychu. Nie wiem, co ma strona startowa w komputerze, do trenera reprezentacji Polski.
- Takiego słitaśnego pieska. Zati mi przesłał.
- Nie na pulpicie, tylko na stronie startowej, debilu!
- Moim zdaniem ta dyskusja nie ma sensu... - udzieliłam się, ale nie podziałało.

( 30 minut później)
- ... No to skoro masz Interie, to wielkimi literami było napisane "Fornalik trenerem piłkarzy".
- Aha! - krzyknął Pit, choć po jego minie można było stwierdzić, że nie zrozumiał. - Czyli, że teraz trenerem naszych piłkarzy jest Lewandowski?
- NIE! - krzyknęliśmy wszyscy.
- No to co mówiłeś, że..
- Ja mówiłem, że Lewandowski nie chciał, żeby Smuda odchodził.
- Po cholerę mu mówisz szczegóły? - skarciłam Bartmana.
- Cii! - uciszył mnie palcem. - Teraz już rozumiesz? - powiedział łagodnie.
- Nie za bardzo...
- Pit! - wrzasnęłam. - Po Euro zmienili Smudę na Fornalika!
- Ahaaaa!!! Trzeba było mi tak od razu powiedzieć, Zibi! - klasnął w dłonie i poszedł ćwiczyć zagrywkę.

- Ej, ale to my tu mamy trening. - przypomniał Wasyl.
- A może im oddamy tą halę? - zapytał przerażony Zati, który chyba bał się tego piłkarza.
- Po co? - parsknął Pit. - Siatkarze mają halę, a piłkarze boisko!
- Piotruś, jak ty już coś powiesz... - burknęłam. Ogólnie to całe pół godziny minęło na kłótni między trenerami, kto ma mieć tutaj trening. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękaw.
- Zwijamy się! - krzyknął i po chwili byliśmy już na zewnątrz. Najwidoczniej siatkarze nie mieli zamiaru walczyc o swoje prawa i bez walki oddali halę piłkarzom. Biedny Andrea, może właśnie udało mu się uratować salę, a ci niewdzięcznicy tak poprostu się zwinęli... A ja z nimi. Zła ja.
- Co wy do cholery robicie?!
- O Boże, wyśpiewasz trenerowi jakąś bajkę i będzie git. - mrugnął Igła.
- No dobra, gdzie idziemy?
- A nie wiem, tak se.. - powiedział szybko libero.
- Pit? - zapytałam, bo wiedziałam, że coś knują.
- Co?
- Gdzie idziemy?
- No do tego, no... do Lidla, oczywiście! - pacnął się w czoło.
- Zati?
- Hm? - zapytał, bo chyba wybudziłam go z rozmyśleń.
- Gdzie idziemy? - zapytałam, a on szybko popatrzył na Zibiego.
- Oglądać wazony! - krzyknął, a wszyscy momentalnie popatrzyli na biednego Pawełka. - A jednak chyba nie wazony... - powiedział speszony, a Zibi tylko trzepnął się w czoło.
- Tak ci pokazywałem! - wrzasnął i ponownie zaczął rysować kształt.
- No, wazon!
- Wcale nie wazon, tylko...
- Zibi, serio chcesz ponownie tłumaczyć nierozgarniętemu? - zapytałam zrezygnowana, a Bartman momentalnie się opamiętał.

Szliśmy, szliśmy i szliśmy i dojść nie mogliśmy. Po "rysunku" Zbigniewa stwierdziłam, że wybierają się do klubu... karaoke. Tak, nazwijmy to klubem karaoke. A po co byłam im potrzeba ja, to tego nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć.
- Czy Spała jest na serio taka wielka, żeby jechać autobusem? - zapytałam, kiedy stanęliśmy na przystanku.
- No bo ten klub jest odrobinkę za Spałą. - wyszczerzył się Igła. Wsiedliśmy do pojazdu i pojechaliśmy chu...śtawka wie gdzie. No co jak co, ale nasze polne drogi są mistrzowskie...
- Kieeedyyy doojeeedzieeeemyyyy? - zapytał Pit, przedłużając każdą samogłoskę, żeby drżał mu głos, podczas gdy podskakujemy na dziurach.
- Aaaaleee faaajnieee. - przyłączył się Zati.
- Nooo wieeeem. - po tych słowach Nowakowskiego większość siatkarzy nie mogła już wytrzymać. No fakt, byli wnierwiający...
- Eeeeej... - zaczął Paweł.
- Zamknijcie się, bo wam przywalę! - wrzasnął Zbychu i odrazu zrobiło się cicho. Nagle moim oczom ukazały się wszelakie kolorowe kolejki górskie, przy których się zatrzymaliśmy.
- To jest ten wasz cały klub?
- O Jezu, przecież gdybyśmy ci powiedzieli, że jedziemy na takie zajebiste, pionowe, i straszne kolejki górskie, to w życiu byś z nami nie pojechała! - krzyknął Zibi i popatrzył się na mnie błagalnie. No to fakt, cholernie boję się tych wszystkich rzeczy.
- No dobra, to może ja tu posiedzę z Bartkiem, na ziemi, a wy pójdziecie, co? Nie wzięłam kasy, trudno... - powiedziałam zz udawanym smutkiem.
- Nie ma sprawy, dzisiaj ja stawiam! - krzyknął Igła. Kurde, że też dzisiaj musiało mu się przypomnieć o przykazaniu miłości.
- A tak w sumie, to czemu ja miałbym nie jechać? - zbuntował się Bartek.
- Przecież tobie jest niedobrze po olimpijskim jedzeniu, a co dopiero po polskich kolejkach górskich...
- Po pierwsze, to nie są jakieś tam polskie kolejki, tylko jedne z najlepszych na świecie. Wyobrażasz sobie, ile oni je składali? To im zajęło lata i teraz przez lata będzie gościła tutaj, w spalskich okolicach. - o bosz, aż się wzruszyłam.
- Tya, wobrażam sobie... - powiedziałam, patrząc na te wszystkie kolorowe tory.
- No dobra, na początek, żebyś się tak nie bała, to idziemy na tą. - powiedział Igła i ustawiliśmy się za ludźmi, którzy czekali na bilety.
- Karol? - powiedziałam błagalnie. - Przekonaj ich jakoś, żebym tam nie szła, no błagam cię!
- Cykasz. - wtrącił się Winiar. - Nie ma się co bać. Usiądziesz sobie obok Kłosika i będzie gites, no nie?
- No. - stwierdził środkowy.
- Wiesz, że cię teraz nienawidzę?
- Yhym, yhym. - powiedział, nie zwracając na mnie większej uwagi. Najchętniej to bym ich wszystkich udusiła, a głowy powiesiła na ścianie... Albo nie, po co mają mi zaszpecać dom?
- Pit, wiesz, że oni tak naprawdę cię okłamali , mówiąc, że będzie fajnie? - zapytałam, bo jeśli nie uda mi się przekonać jego, to nie przekonam już nikogo.
- No i?
- Jak to "No i"?! Przecież ty w środku drogi zaczniesz się drzeć jak pięciolatek.
- No to co? - wzdrygnął ramionami. No i jak tu z takim wytrzymać?!
- Co ty mi tu Piotrusia przerabiasz? - prychnął Kurek, gładząc kolegę po ramieniu.
- Przecież ta kolejka jest dla dorosłych! Oni ich nie wpuszczą! - krzyknęłam, pokazując na Nowakowskiego i Zatora.
Nie było szans. Nikt mnie nie słuchał. Stanęliśmy obok kasy i kupiliśmy bilety. No nieee! Teraz już wszystko stracone. Umrzemy na kolejce górskiej! Przejdziemy do historii jako tragicznie zmarli siatkarze (i jedna fizjoterapeutka) na kolejce górskiej!! Ja nie chcę tak skończyć!!
Okey, skończyłam panikować. Przeszło mi, kiedy usiadłam w wagonie z Pitem & Zatim, którzy żyli w przekonaniu, że ta kolejka będzie niczym samochodziki, którymi jeździli, kiedy mieli trzy lata, Bartkiem, który moim  zdaniem pozostawi po sobie ślad w tym miejscu, Karolem, który twierdził, że na takie kolejki to on chodzi raz w miesiącu, więc to będzie luzik, Gumą, który... no poprostu z Gumą.
Ruszyliśmy.
___________
Po pierwsze to przepraszam Was, że nie odzywam się na drugim blogu (jeśli ktoś go czyta xD) , ale nie umiem prowadzić dwóch blogów jednocześnie. Skończę ten, to zajmę się drugim ;) Nie wiem , czy Wam to odpowiada, ale trudno :D
Po drugie, przepraszam, że tak nieregularnie dodaję tu rozdziały, ale jak nie spędzam całych dni w schronisku, na wolontariacie, to muszę się uczyć (ew. zebrania w kościele - za 2 lata bierzmowanie ;]).
Po trzecie to ten rozdział, jest chyba najdłuższym rozdziałem jakiego napisałam w historii tego opowiadania ;>

Narka! ;*

6 komentarzy:

  1. Fajne ; ) A co do drugiego bloga, ja czytam i z chęcią będę czekać na dalsze części :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział to jak zwykle mistrzostwo, co tu dużo pisać ;) Oczywiście bardzo, bardzo mi się podoba :D Ja czytam drugiego bloga, ja ! Będę czekała, aż zaczniesz tam dodawać :)
    Zapraszam do mnie na szesnastkę :
    http://nie-mam-nic.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahaha, koniec, koniec, po prostu koniec! Nie mogę z tego opowiadania, od samego prologu się zalewam ze śmiechu i nie mogę ogarnąć xD GENIUSZ, geniusz! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezusie Maryjo biedna Majka... ja ją rozumiem... też mnie chcieli przemaglować na takich kolejkach, ale się nie dałam :P

    A w ogóle skład w wagoniku po prostu the best! Już sobie wyobrażam co się tam będzie działo! =D

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo ciekawie:) haha, jak Piter coś powie to naprawdę..;D

    zapraszam: http://kibicowelove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. usiadłam w wagonie z Pitem & Zatim, którzy żyli w przekonaniu, że ta kolejka będzie niczym samochodziki, którymi jeździli, kiedy mieli trzy lata, Bartkiem, który moim zdaniem pozostawi po sobie ślad w tym miejscu, Karolem, który twierdził, że na takie kolejki to on chodzi raz w miesiącu, więc to będzie luzik, Gumą, który... no poprostu z Gumą.

    Skład wskazuje na to, że będzie ciekawie :D
    Tak poza tym, to uwielbiam Twojego bloga, tego drugiego też, więc z niecierpliwością czekam, aż coś na niego dodasz ;)
    Nie wiem, co mam jeszcze napisać xD Te rozdziały są poprostu genialne i tyle, no!

    Najlepsze opowiadanie siatkarskie jakie widział świat! <3

    OdpowiedzUsuń