Nastawiłam sobie budzik na 5.30. Ktoś musiał wkońcu obudzić te cioty, bo inaczej zostaną zabici przez Andreę. Kiepska śmierć, lepiej, żeby zginęli z mojej ręki. Zaparzyłam dziesięć kaw, bo tylko tyle miałam kubków w pokoju i poczłapałam do pokoju trenera, nie zwracając uwagi na to, że smacznie śpi.
- Biorę gwizdek. - powiedziałam, chociaż wiedziałam, że mnie nie słyszy. Wyszłam na korytarz i ogromnie mocno gwizdnęłam. Tak głośno, że aż na chwilę ogłuchłam. No cóż, czego się nie robi dla dręczenia siatkarzy. Wróciłam do pokoju i czekałam na szczęśliwca, który wejdzie tu pierwszy.
- Po cholerę mnie budzisz o 5.30? - jęknął Bartek i chwycił się za głowę.
- O, biedaku, boli główka? - powiedziałam z udawanym smutkiem, po czym przypadkowo upuściłam puszkę, która leżała na blacie. Przypadkowo, jak już mówiłam... Po Kurku, wbiegł nieco energiczniej Karol i sięgnął po kawę.
- Kochana jesteś. - powiedział, po czym zaczął delektować się napojem.
- Kochana? - prychnął Bartek. - Zło wcielone! - wrzasnął i również wyciągnął rękę w kierunku kubków, ale dostał ode mnie po łapie.
- Nie bierz, bo nie starczy dla Piotrusia. - uśmiechnęłam sie wrednie.
- A co mnie Pit obchodzi? - wzdrygnął ramionami i znowu sięgnął po kawę.
- Ty na serio myślisz, że on był już kiedyś upity? - spojrzałam się na niego jak na idiotę. No w sumie, kiedyś już był, ale wtedy nie miałam pewności, czy napewno, bo zachowywał się w miarę normalnie, jak na Pita. Chwilę potem, naszym oczom ukazał się Nowakowski. Wszedł do pokoju i położył się na moim łóżku, przykrywając kołdrą.
- Majuś, ja chyba jestem chory. - jęknął, a ja popatrzyłam się porozumiewawczo na Bartka, który obrażony, podał środkowemu kubek.
- Moje mięśnie są jakieś spięte. - powiedział Winiar, przeciągając sie na wszystkie strony i spojrzał na mnie.
- To się rozepnij. - doradził Pit.
- Uuu, cięta. - skomentował Kłosu.
Kiedy już udało mi się w miarę doprowadzić siatkarzy do porządku, wyciągnęłam ich na dwór.
- Dlaczego ty nam to robisz?! - jęknął Zati. - Zrobiłabyś nam te swoje fizjoterapeuskie rzeczy i już byśmy kaca nie mieli... Po co mamy biegać? - skrzywił się.
- Dla zdrowia, Pawełku.
- Ej, gdzie jest Pit? - zapytał Igła, kiedy piegliśmy przez las.
- Pewnie się zatrzymał i je muchomory. - wyszczerzył się Bartek, a ja momentalnie się zatrzymałam.
- Maja, to był żart. Haha... - zademonstrował mi Karol. No tak, bo ja jestem głupia. Mimo wszystko, wolałam sprawdzić gdzie wcięło Nowakowskiego. Kto wie, może na serio je muchomory?!
- Biegne go poszukać. - powiedziałam i zawróciłam.
- Biegnę z tobą. - westchnął Kłos.
- A to nie on? - popatrzyłam na kucającego w krzakach faceta.
- Nie wiem, podchodzimy? Bo wiesz, jak się okaże, że to nie Pit, tylko jakiś obcy facet, który poszedł skorzystać z ...
- Dobra, dobra, rozumiem. Idziemy. - podeszliśmy bliżej i okazało się, że facetem spod krzaka jest właśnie Piotruś.
- Co ty tu robisz?! - wydarłam się, a siatkarz prawie rzucił się na mnie z pazurami. Dobrze, że Piotrek ciedziennie obcina paznokcie, bo byłoby ze mną krucho...
- Wystraszyłaś mi jelonka!!!!!
- Że what?! - udzielił się Karol, ale Pit już go nie słuchał, tylko zawrócił i poszedł w stronę hotelu.
- Ej, a ty gdzie? - krzyknęłam.
- Nie rozmawiam z ludźmi, którzy nie znają się na zwierzątkach. - powiedział obrażony. - On już prawie podszedł! - mruczał jeszcze pod nosem. My też postanowiliśmy wrócić z nim do ośrodka, bo siatkarze pewnie i tak za chwilę tam będą. - Może weźcie nie przy ludziach? - wymamrotał, kiedy Karol objął mnie ramieniem.
- Przecież ja jej nawet nie pocałowałem, matole. - odpyskował mu Kłos.
- No i co?! - uuu, Piotruś to ma jednak te riposty..
Kiedy tylko wróciliśmy, weszłam do pokoju, kładąc się na łóżko. Teraz calutki dzień mam wolny. Chyba częściej będę tak wrabiała Złotoryjców w poranne bieganie.
- Maja, możesz przypilnować chłopaków? - zapytał Andrea.
- Jasne. - powiedziałam z uśmiechem. Czyż nie lepiej posiedzieć sobie wygodnie na hali, niż masować przez pół dnia i nocy wielkoludów?
- Hej chłopaki. - krzyknęłam, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Chyba wykończyłam ich moim treningiem...
- Ej, słyszycie to? - szepnął nagle Winiar.
- Nie? - odparłam.
- No taki jakby dzwonek telefonu... jakiegoś Polaka.
- Skąd wiesz, że Polaka? - zapytałam pełna podziwu, a Michał zmierzył mnie wzrokiem.
- Codziennieee niskie ceny.. - zanucił Winiarski, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Pit? - Bartek popatrzył na biednego siatkarza.
- Co ja?! Ja mam inną.. Paweł? - teraz wszyscy odwrócili się w stronę Zatora, który nerwowo pokręcił głową.
- Wiem! - krzyknął Karol. - Tylko jeden facet może mieć dzwonek z Biedronki, tylko nie wiem, jakim cudem znalazł się w Spale... - zamyślił się.
- No kto?! - krzyknęliśmy w równym czasie.
- Ale jak on się tu znalazł, przecież w maju mieliśmy być tylko my, a nie jeszcze oni... Zresztą nigdy ich nie widziałem na traningu, więc jak?! - mówił do siebie.
- Kłos! - wydarłam się.
- A tak, sory, zamyśliłem się...
_________
Krótki, ale już się chyba przyzwyczailiście, że u mnie nie można liczyć na długie rozdziały xD
Nie komentujecie, a chcieliście, żebym nie kończyła opowiadania. No foch, no! ; c
Rozdział, jak zwykle świetny :D Siatkarze na kacu to jest coś xd A Maja nie ma litości !;p I żeby nie było, ja komentuje,bo wiem,że komentarze są ważne :DD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
ja kocham twoje opowiadanie
OdpowiedzUsuńŚwietne !
OdpowiedzUsuńPisz dalej :)
Haha z tymi krzakami to mnie rozwaliłaś. ;p Czekam na kolejny i zapraszam.
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
Rozdział świetny jak zwykle :D nie mogę się doczekać kolejnego wpisu o którym możesz mnie poinformować :D
OdpowiedzUsuńTymczasem zapraszam do siebie na nowy :D
http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
http://4volleyball44.blogspot.com/
Mam nadzieję że zostawisz po sobie jakiś znak :D
Pozdrawiam gorąco!! :)
Świetny ;p Kocham twoje opowiadanieee ;D
OdpowiedzUsuńkurde, nie wiem czemu ale nie pojawi mi się twój opek jak dodajesz nowe rozdziały;/ mogłabyś mnie powiadamiać na http://carmencerrodreams.blogspot.com/?
OdpowiedzUsuńz góry dziękuje :)
Carmen :*