- A ja słyszałam, że oni mają przyjechać do jakiejś szkoły w Bełchatowie, a nie do ciebie... - powiedziałam zdziwiona.
- No taak, ale chyba jakaś imprezka zapoznawcza powinna być, nie?! - Jeezu, co oni mają z tymi imprezami zapoznawczymi?!
- A nie mówiłeś, że koniec z imprezami?
- Ostatni raz... - zrobił maślane oczy. - Wkońcu nie codziennie przyjeżdża tu trójeczka z Borussi!! - po tych słowach ułożyl usta w dziubek i zaczął się cieszyć jak dziecko. Boże, czym tu się podniecać?
* * *
Następnego dnia, około 19.00 Michał latał po domu w stroju reprezentacji.
- Ej, a tak wogóle, to dlaczego się tak ubrałeś?
- No bo muszę im pokazać, że też dumnie reprezentuję swój kraj! - wypiął pierś do przodu.
- Ta, bo oni tego nie wiedzą... - mruknęłam pod nosem. Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Idą!!! - krzyknął Wini i podbiegł do drzwi.
- Witam, witam. Ze swoich tajnych źródeł dowiedzieliśmy się, że szykuje się tutaj impreza... - w drzwiach stała wataha siatkarzy. Żeby nie było - ja nie byłam tym tajnym źródłem.
- Nie wejdziecie tu. - powiedział stanowczo Michał.
- Mamy alkohol. - odparł Plina.
- Bezalkoholowy! - dodał Zati, a wszyscy rzucili w niego palm facem. Chwilę później, albo nie taką chwilę, bo siatkarze zdążyli się już zadomowić, do drzwi zapukali piłkarze. Takiej podniety w wykonaniu 10 siatkarzy jeszcze nie widziałam. Jako, że kłócili się, kto ma otworzyć, zrobiłam to ja.
- Cześć, wchodźcie, ale ostrzegam, że robicie to na własną odpowiedzialność, bo w tym domu znajduje się 10 osobników płci męskiej, nie są na smyczy, a obok nich leży alkohol. Życzę powodzenia. - powiedziałam bez jakichkolwiek emocji i wpuściłam piłkarzy do środka. Impreza za cholerę nie chciała się rozkręcić, Winiar cały czas śmiał się jak nastolatka, a biedna 'trójka z Borusii' siedziała jak siatkarze u konsula. Nagle Bąku kopnął mnie w stopę. Już chciałam go ochrzanić, ale zauważyłam, że wzrokiem pokazuje na kuchnię. Ruszyłam za nim. Był tam jeszcze Woik, Zator i Plina.
- Ludzie, plan jest taki. - zaczął Michał. - musimy upić tych trzech, bo inaczej będziemy sobie tak siedzieli do rana.. - po tych słowach, wróciliśmy do pokoju, a Daniel wręczył Lewemu, Kubie i Łukaszowi po puszce piwa. I właśnie w tym momencie imprezka zaczęła się rozkręcać.
- Panowie... mogę się dowiedzieć, gdzie śpi spłuczka? - w szparze drzwi łazienkowych ukazała się twarz Piszczka.
- Takie okrągłe coś. Musisz to nadusić. - powiedziałam, bo tylko ja byłam trzeźwa. Po chwili wyszedł dumnie z łazienki.
- Dzięki, myślałem, że to jakaś tajemnica, czy coś, to nie chciałem się wtajemniczać. - szepnął niczym ninja podczas akcji.
- Gramy w karty? - zapytał Woik, przysypiając na krześle.
- Koko spoko... - mruknął Lewy.
- Euro na ciebie źle zadziałało? - ożywił się Winiar, a po chwili większość śpiewała tą jakże piękną piosenkę...
- To jest serduszko? - Błaszczu wlepił wzrok w kartę, kładąc ją sobie prawie na nosie.
- To żołądź ... - powiedziałam znudzona.
- Dzik, Dzik, żołędzie! - krzyknął Michał W. i zaczął przywoływać Dzika.
- Stary, ale Dziku jest w Jastrzębskim... - Mariusz poklepał go po plecach.
- Serio? - chlipnął przyjmujący.
- Eeej! Nie wiedziałem, że masz saunę z basenem w łazience!! - wydarł się Zati, który stał przy drzwiach. Obok niego zauważyłam kałużę wody... Chociaż nie, to nie była kałuża, bardziej już rzeka...
- Gdzie sarna?! Lubię zwierzątka! - Woik skoczył z fotela i po chwili stał obok drugiego Pawła.
- Jaka sarna?! - powiedziałam mało przytomna, a po chwili okazało się, że mówiłam to równo z Winiarem.
- Sauna, nie sarna debilu... - Zatorski zmierzył to tak złowrogim wzrokiem, jakby był mądrzejszy od nas wszystkich.
- Kto, to, zrobił?! - wydarł się Michał, gdy zobaczył odkręconą gorącą wodę pod prysznicem i caaałą zalaną łazienkę.
- Możliwe, iż zaszła pewna pomyłka i pomyliłem okrągłe coś z kwadratowym czymś ... - Łukasz nie dokończył, bo wciął się Kuba, trzepiąc się w czoło.
- No tak! Przecież on po pijaku nie odróżnia kształtów! - olśniło go. Jest to wogóle możliwe?... Oni są tak samo dziwni jak siatkarze...
- Zabiję cię! - krzyknął Michał, ale ku mojemu zdziwieniu szedł w moją stronę.
- A co ja ci zrobiłam?
- Biedak nie odróżnia kształtów, to nie jego wina... - popatrzył współczującym wzrokiem na Łukasza, który zaczął przytakiwać. Pokręciłam tylko głową, a Wini poszedł wycierać łazienkę, i tak przez jakieś 3 godziny. Nie mam pojęcia co on tam robił, ale wolałam nie wchodzić.
* * * *
- Chłopaki, wstajemy! - wydarłam się jak najgłośniej tylko potrafiłam, żeby rozwalić im te wszystkie upite łby, które leżały na podłodze, stołach i fotelach. Wiem, jestem okrutna...
- Odwołaj nam trening... - obok mnie pojawił się Zator.
- Chyba cię coś boli. - prychnęłam i ruszyłam do kuchni, żeby zrobić kawę. Nie, nie im, tylko sobie. Jaka ja jestem zła!! - A wy nie musicie już jechać? - lekko kopnęłam leżących piłkarzy.
- Nie no, pociąg mamy o 15.00! - ożywili się, a ja myślałam, że zaraz padnę. Wytrzymać z tymi jęczydupami 7 godzin... Chłopaki jakoś się pozbierali i ruszyli na trening, ale Nawrocki stwierdził, że i tak z nimi nic nie zrobi.
- A pamiętacie te dobre czasy, kiedy nie bolały nas łby ? - zaczął majaczyć Winiar, chwytając się za głowę.
- Taaak, to było wczoraj wieczorem ... - rozmarzył się Bąku. Oni chyba jeszcze nie do końca ochłonęli...
- Podwieziesz nas do Warszawy? - Błaszczykowski zrobił maślane oczy. Nawet nie wiedziałam, że przyszli na trening siatkarzy...
- Przecież mieliście jechać pociągiem! - wydarłam się, bo jednak od Bełchatowa do Warszawy było trochę drogi.
- No, ale możliwe, że zaszła pewna pomyłka, ponieważ możliwe, że Łukasz pomylił... ee... godziny? I pociąg był na 11.00, a nie 15.00...No i chcieliśmy, żeby podwiózł nas któryś z chłopaków, ale oni nachlani, to chyba nie najlepszy pomysł no nie? No a jak nas nie podwieziesz, to będziemy musieli znowu się u was przespać, no nie? - po tych słować zaczął nerwowo łapać powietrze, bo mówił to wszystko jednym tchem.
- Prześpicie się w hotelu. Mogę wam nawet dopłacić ...
- Nie, bo my musimy być w Warszawie! - powiedzieli stanowczo.
- To pojedziecie autostopem.
- Nie, bo nas zgwałcą. - zasmucił się Lewy.
- Jak dla mnie to mogą was i zabić... - mruknęłam pod nosem i ruszyłam po kluczyki.
______________
Sorki, że tak długo nic nie dodawałam, ale przeżywałam żałobę po odpadnięciu Skierki połączoną z żałobą po śmierci królika ; c Już zresztą drugiego ..
Nie obawiajcie się ; jutro, wtorek i środa - rekolekcje , więc na stówkę coś wyryję ;)
Pozdrawiam was ciepło, bo na dworze jest zimno (przynajmniej u mnie) :D
Hahahahaha, "nie bo nas zgwałcą." Po prostu leżę xDw ogóle ta libacja alkoholowa z alkoholen bezalkoholwym (jakie to skomplikowane) jest świetna :D masz łeb do takich rzeczy i za to Cię uwielbiam ;) zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńMam łeb do libacji alkoholowych ... Sama siebie zaczynam przerażać O.o :D
Usuńhaha niezły ten rozdział :)
OdpowiedzUsuń