- No przecież wiem. - rzuciłam mu pełne grozy i powagi spojrzenie. Cóż innego mi pozostało? Właśnie ośmieszyłam się wśród kilkunastu dorosłych facetów, więc muszę teraz ratować sobie tyłek, bo nikt za mnie tego nie zrobi, a jak to mówią - najlepszym atakiem, jest obrona !
Trener wybrał trzech siatkarzy z Bełchatowa. Nie chciał mi powiedzieć których, ale w sumie dowiem się za miesiąc. Wsiadłam w samochód i ruszyłam do domu.
- Iiii? - w drzwiach przywitał mnie Michał.
- Co 'i'? - zmierzyłam go wzrokiem.
- No kogo wybrał! O siebie się nie pytam, bo przecież to oczywiste, że mnie zabrał. Ktoś musi podtrzymywać piękno Polskiego Volleyballa, bo jak taki Guma ci stanie przed oczami to aż ciarki przechodzą... - w tym momencie zaczął się jakoś dziwnie trząść. - No? To kto jest? Wiem, wiem, cicho, nie mów! Mariusz!! - wydarł się na cały dom, a ja jak stałam, tak stałam. Boże, taki zaciesz to miał ostatnio, jak oglądał Modę na sukces i ktoś się komuś oświadczył... Przez cały dzień skakał po domu jak głupi... - Błagam, powiedz, że jest Mario, bo inaczej będę musiał codziennie patrzeć na Gumę, a to mi źle wpłynie na zdrowie, zobaczysz!!
- Przecież powiedziałeś, że mam ci nic nie mówić... - mruknęłam i z prędkością światła pognałam do pokoju.
Miesiąc później. Wyjazd do Spały.
- Wini, pośpiesz się, bo pojadę sama... - stałam w salonie od dobrych 20 minut i patrzyłam, jak Dagmara pakuje Michała, który wymienia pod nosem wszystkie potrzebne rzeczy.
- Kobieto, chcesz się wracać?! - zbeształ mnie mój współlokator.
- Ej.. po co ci pościel? W Spale nie mają? - zapytałam. Uwielbiałam tak wkurzać ludzi!
- Mam spać na tych spalskich pościelach, na których wcześniej mógł spać taki Zagumny? - skrzywił się. Wzięłam swoją małą i wszędzie mieszczącą się torbę i poszłam do samochodu.
W drodze do ośrodka, nagle zadzwonił mi telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam napis 'Dzik'.
- Czego? - ech.. te moje sympatyczne przywitania.
- Maja, ratuj!
- Zgwałcili cię, czy okradli?
- Niko umiera! - wywrzeszczał przerażony.
- Kto?!
- Niko? Mój pies? - powiedział nieco spokojnieszym głosem, ale przypuszczam, że tylko dlatego, aby mnie ochrzanić.
- A co ja, weterynarz jestem?
- No przecież się znasz na zwierzętach! On już widzi światło w tunelu... Już go wiozą... na nosze... - zanucił piosnkę Igły.
- Ej no, nie wiem jak ty, ale zazwyczaj kiedy mi zdycha pies, to jadę do wetertynarza, ale rób jak chcesz...
Spała.
Odeszłam od recepcji, trzymając w ręku kluczyk z numerem 56. Weszłam do pokoju i nawet nie zdążyłam położyć torby, kiedy do pomieszczenia wszedł Karol Kłos. Dokładnie zamknął za sobą drzwi i popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
- Wy macie pokój 65, z tego co wiem... - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie, ja wcale nie pomyliłem pokoi.. Przyszedłem, żeby ci podziękować, że podsunęłaś moje nazwisko Anastasiemu... To dla mnie bardzo ważne, żeby być tu z tobą... to znaczy z wami wszystkimi... - zmieszał się, po czym szybko wyszedł. Troche było to wszystko dziwne, ale do dziwności tego teamu to ja już się przyzwyczaiłam.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie, to nie było pukanie- to było walenie... Ohoho, chyba sezon klubowy dobrze działa na naszych Złotoryjców, bo wkońcu nauczyli się pukać. Szacuneczek! Moim ślepkom ukazała się sylwetka Bartmana. No kogo jak kogo, ale jego to się akurat nie spodziewałam...
- Co ty, brałeś korki z kultury u Pita? - zmierzyłam go wzrokiem.
- Hę? - uniósł brew.
- Nic.. - zrobiłam minę w stylu -,-. Zibi stał w progu, czekając jakby na zaproszenie. Jezus Maria, ja się zaczynam ich bać! - A dlaczego przylazłeś? - po mych słowach pokazał na kartkę z rozpiską wszystkich treningów i meczy.
` 17.00 - fizjoterapeu
- No to żem se tak pomyślał, że przyjdę pierwszy. - wyszczerzył się, a za jego plecami zobaczyłam Winiara.
- Troszkę wiochą zaleciało, Zibi.. - zbeształ go. - A powracając do tematu. Nie jesteś pierwszy. Mnie Majeczka masowała już w Skrze, HA! - zaraz po jego ostatnim słowie, które wręcz wykrzyczał, w pokoju zjawili się wszyscy siatkarze.
- A moim zdaniem.. - zaczął Pit. - to ja powinienem być pierwszy. - powiedział stanowczo.
- Niby czemu? Bo głupi ma zawsze szczęście? - wyśmiał go Bartek.
- Maja! On mnie przezywa! - widząc nasze miny Nowakowski spoważniał. - Młodsi mają pierwszeństwo! - palnął.
- Przecież ja jestem od ciebie młodszy... Czy nie? - jęknął Bartek i zaczął intensywnie myśleć.
- Nie próbuj go zrozumieć... - poradziłam Kurkowi.
- I co z tego, że jesteś ode mnie młodszy?! Ja jestem z grudnia, a ty z sierpnia, więc ja jestem najmłodszy!! Poza tym, ja mam jedynkę na koszulce i zawsze jestem wyczytywany pierwszy! - wydarł się Nowakowski.
- Panowie, a może jak w Bibli; Ostatni będą pierwszymi... - Uspokoił wszystkich Możdżon i uwalił się na coś pomiędzy stołem, a łóżkiem.
- Łukasz.. - jęknęłam i popatrzyłam błagalnym wzrokiem na Ziomka, który ze stoickim spokojem stał, oparty na szafę.
- Albo się zaczniecie zachowywać poważnie, albo połowa idzie do Olka!! - wrzasnął i momentalnie zrobiło się cicho.
Wyszło na to, że zaczęłam od Zbigniewa, bo przyszedł tu jako pierwszy. Nie powiem, że byłam zachwycona, bo Zibi nie był wcale idealnym przyrządem do pracy.
- Ej? A gdzie tak wogóle jest Misiek? - Bartman wstał z tego stołołóżka i zaczął nerwowo rozglądać się po pokoju.
- Jestem... - wysapał Kubiak, który stał w progu drzwi, na rękach trzymając ... PSA?! Z ust Pita wydobył się babski jęk.
- Co TO jest? - Zbyszek zmierzył rottweilera wzrokiem, zaznaczając to środkowe słowo.
- Chyba pies... - ech... mądrość Zatiego mnie poprostu zachwyca!
- Niko. - wyszczerzył się Michał.
- I po co TO przyniosłeś?
- Bo on umiera!!!! - krzyknął Dziku, a wszyscy popatrzyliśmy na merdającego ogonem, na wszystkie możliwe strony świata psa. Tya, umierający...
- I gdzie TO będziesz trzymał? - przeraził się Zibi.
- U nas? - po słowach Michała K. nastała grobowa cisza, którą przerwały kroki Bartmana. Domyślam się, że poszedł do swojego pokoju, bo słychać było:
- Jak się weźmie gdzieś Bobka to nie ma problemu! Wsadzisz go w przenośną torbę i jest spokój. Potem posadzisz go w legowisku i tak siedzi. A to bydle jak mnie zgniecie, to wylatujesz z tego pokoju i z całego mojego życia!! - wywrzeszczał , chyba do Dzika.
- To było dziwne! - odkrzyczał mu Piter.
- Zamknij się!
- Bo coo?! - czasem zastanawiam się, jak tak irytujący człowiek jeszcze żyje na tym świecie. Przecież takiego to tylko zabić...
- Dostaniesz w ryj! - łuuu, Zbyszko to ma riposty...
- Groźby są karalne! - powiedział dumnie środkowy i wyszedł z pokoju.
___
Sorki, że tak długo nic nie dodawałam i sorki, że on taki krótki (wiem, obiecałam dłuższy, ale mam nadzieję, że wybaczycie ; c )
A tak wgl : Przegłosowaliście mnie w sprawie Majki i Karola, ale zrobię to po swojemu , tak żeby byli zadowoleni i ci, którzy byli za tym, żeby byli razem, i ci, którzy byli na nie :D
Druga sprawa : Kto ma bilety na LŚ ? ;> Ja czekam na Wrocław :)
Pozdrawiam, RudyKojot ! ; *
Hahaha ! Ten rozdział jest świetny ! Krótki, ale jeden z tych najlepszych w tym opowiadaniu ^^ Poprawiłaś mi humor, który popsuł się po zobaczeniu tego co dzieje się za oknem -.-
OdpowiedzUsuńJa mam bilet, ja ! :DD Zawitam w Warszawie na meczu Polska - Brazylia of course ! :))
Pozdrawiam ;D
Śmieszne teksty oczywiście występują.:D
OdpowiedzUsuńA ja nie mam biletu.. Bo moi rodzice, nie dadzą mi pieniędzy, bo uważają że "ta chęć" mi przejdzie. No bardzo w to wątpię...
Ale rozdział jest zarąbisty.:D
Pozdrawiam, Rejczellka.
Zapraszam na nowy.:)
Usuńhttp://169141613.blogspot.com
Bardzo podoba mi się blog znów w ciągu jednego dnia nadrobiłam wszystko i mi się to podoba :) Mm to co Majka będzie z Kłosikiem? Mam nadzieję cichą bo cichą ,ze tak :) Piotrka teksty i tej całej ferajny mnie rozbrajają :) Świetnie piszesz :) Zapraszam do siebie pieprznieta.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Annie
Jezus Maria pies w Spale, tego jeszcze nie grali xd żeby się nie okazało, że ktoś tam ma uczulenie na sierść, bo będzie dupa :D
OdpowiedzUsuń