czwartek, 13 czerwca 2013

Rodział 57.

Rano, przy śniadaniu dominował temat Pita i jego dziewczyny. Kurde no, nie mogłam znieść tego, że ten malutki (duszą oczywiście, bo ciałem to jest jakieś 30 cm większy ode mnie) Piotruś znalazł sobie kogoś, z kim będzie spędzał więcej czasu, niż z nami. To takie straszne, że aż nie mam ochoty ochrzaniać siatkarzy za ich głupie teksty... Jest ze mną źle. Bardzo źle. Pit jeszcze będzie miał wyrzuty sumienia, że mnie wplątał w jakąś depresję, czy coś. Właśnie dlatego, postanowiłam mieć na niego focha, do czasu, aż nie skończy z tą całą Izą. Jakiś taki dziwny się zrobił od... wczoraj... No, właśnie, od wczoraj.
Bez jakiegoś większego celu wpatrywałam się w stół, kiedy nagle poczułam na sobie wzrok środkowego.
- No co się gapisz, idioto?! - wydarłam się, ale nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Powiedziałam do Pita brzydkie, niedopuszczalne i niekulturalne słowo, a jego to wogóle nie ruszyło?! Nawet mnie nie upomniał?! Tak poprostu z poker face'm przesunął wzrok na kolegów?! Oddajcie mi tego starego Piotrusia! Ruszyłam powoli do pokoju, bo jakoś nie miałam humoru, żeby siedzieć z siatkarzami w stołówce. Zbyt ciasno i zbyt blisko pewnego człowieka.
Gdy weszłam do swojego mieszkania, nie bawiła mnie nawet rozmowa Olka z żoną. Uwaliłam się na łóżku i spojrzałam w sufit. Nie było mi dane długo tak sobie poleżeć, bo do pokoju wszedł Bartek.
- Wyjeżdżamy o.. - nie dokończył, bo uciszył go fizjoterapeuta. - Maja, zrobimy mu wiochę? - w jednej chwili znalazł się obok mnie i zaczął szturchać ramieniem.
- Nie. - odparłam krótko. Nie miałam kompletnie humoru, a jeszcze dzisiaj kolejny mecz. Tragedia...
- No weź! - prosił, robiąc maślane oczy. Widząc, że się ze mną nie dogada, dodał: - No dobra, sam mu zrobię wiochę, ok?
- To sobie rób. Mam to w dupie. - odpowiedziałam mu jakże sympatycznie. Ja na serio chciałam teraz siedzieć w ciszy i spokoju... Nagle poczułam, że Kurek mocno uszczypnął mnie w ramie. To nie było jakieś tam sobie uszczypnięcie. To było uszczypnięcie dwumetrowego, napakowanego faceta. Bolało. Z moich ust wydobył się głośny pisk. No nie powiem, to brzmiało dziwnie.
- Co ty robisz, do cholery?! - krzyknęłam, zamachując się, żeby dać mu w twarz, ale wtedy on delikatnie klepnął mnie w czoło, pokazując na Bieleckiego.
- ... Nie, kochanie, ma tu żadnej kobiety. Jak to, co to był za krzyk... to Bartek. - powiedział już pewniej. - On czasem ma takie zaburzenia psychiczne i zaczyna się drzeć i panikować. Rozumiesz, przemoc w rodzinie, nie miał zbyt przyjemnego dzieciństwa, to nie jego wina... - zapewnił z powagą, a mina Bartka momentalnie z banana, zamieniła się w podkowę. Wyglądało to tak komicznie, że nawet ja, obrażona na cały świat, wybuchnęłam śmiechem. Boże, oni nawet nie wiedzą, jak ja kocham te ich debilne żarty, ale oczywiście Majeczka jest zbyt dumna, aby im to powiedzieć.

O 15.30 mieliśmy być w autobusie. Wyszłam troche wcześniej, usiadłam na swoim miejscu i bezmyślnie wpatrywałam się w chodnik. Wkońcu do środka wszedł też Dziku i zaczął się kręcić. Gdy wkońcu znalazł odpowiednią pozycję wydarł się na cały samochód.
- Obczaj Pita!!! - popatrzyłam w stronę środkowego, ale po chwili pożałowałam, że to zrobiłam. Zauważyłam Piotrusia całującego się z Izą. Kurrrna, po cholere on mi to pokazał? To już nie jest ten sam, malutki Piter...
Ponownie popadłam w pewien rodzaj depresji i siedziałam obrażona na cały świat. Bus wypełniał się wielkoludami. Nareszcie, cały w skowronkach wbiegł do niego Nowakowski.
- Uff, przyszłem na czas! - krzyknął, wycierając czoło.
- Przyszedłem, Pit. - upomniałam go, a po chwili uzmysłowiłam sobie, co on właśnie powiedział. - Powiedz to jeszcze raz! - wrzasnęłam z radością.
- Ale co?
- No to, co powiedziałeś przed chwilą!
- "Co".
- Nie "Co", tylko to, co przed chwilą powiedziałeś!
- Ale ja przed chwilą powiedziałem "Co". - wzdrygnął ramionami, a ja pacnęłam się w czoło.

Wkońcu dojechaliśmy. Na meczu nic ciekawego się nie wydarzyło. Polaczki przegrali, ale przecież to tylko mecz towarzyski, więc wszyscy siatkarze mieli go w czterech literach, bo myślą tylko o Lidze Światowej, którą też oczywiście wygramy, no nie?
- A tak w sumie, to dlaczego palec serdeczny, nazywa się palcem serdecznym? Przecież to jest nieładnie, kiedy się go pokazuje... - zastanowił się Pit w drodze powrotniej, z uwagą przyglądając się swojej dłoni.
- Ten obok to serdeczny. Ten to środkowy. - powiedziałam znudzonym głosem.
- Serio?! A ja myślałem, że ten obok to wskazujący! - krzyknął, a ja strzeliłam drugiego palm face.
______
Cześć :]

5 komentarzy:

  1. Maja jest cudowna :) chciałabym mieć taki charakterek jak ona :)
    Pozdrawiam
    Zapraszam http://pasio-passione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam ich <3 Ale jakoś tak... Może Majka jest zazdrosna, czy coś ? :> Ale nieee, Majeczka ma Kłosa ! :D Sorry, jebie mi się po kilku godzinach nauki niemieckiego i nie umiem napisać sensownego komentarza xd
    Zapraszam na rozdział 23. cz. 2 : http://nie-mam-nic.blogspot.com/
    I na 1 : http://mysle-ze-nie-wiesz-nawet-czego-chcesz.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mam taakie wrazenie ze ktos tu sie zakochal w Picieeee... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Majke <3 czyzby byla zazdrosna o naszego Pitera?
    pozdrawiam ;)
    Pyśka
    Zapraszam do mnie http://butmorethanfriends.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdzial swietny :D
    Majka czyzby byla zazdrosna o Pita ?.....
    Niee ona ma byc z Klosikiem !
    Pozdrawiam :d

    OdpowiedzUsuń